Włosi nie zamierzają śpieszyć się z premierą swojego pierwszego dedykowanego samochodu elektrycznego. Ferrari dołoży wszelkich starań, aby ich elektryki były produkowane „we właściwy sposób”.
Praktycznie wszystkie liczące się na rynku marki posiadają w swoim portfolio co najmniej jeden samochód elektryczny. Co więcej wiele z nich zapewniło, że w przeciągu najbliższych lat przerzuci się na produkcje wyłącznie elektryków. Jednak zdarzają się wyjątki i jednym z nich jest właśnie Ferrari, które nie zamierza się śpieszyć. Włosi chcą, aby ich elektryki były dopracowane w każdym calu. Wszak klienci, którzy wydadzą na nie horrendalne pieniądze chcą uzyskać coś naprawdę wyjątkowego. Tak też pierwszy elektryk od Ferrari zadebiutuje dopiero w 2025 roku, a pierwsze egzemplarze wjadą do sprzedaży w 2026 roku.
Jednocześnie dyrektor generalny marki, Benedetto Vigna w wywiadzie dla Autocar złożył bardzo odważną i nie do końca jasną obietnicę. Vigna wspomniał, że elektryczne prototypy przejechały już „kilka tysięcy kilometrów” testów. Zapewnił również, że „kiedy będziemy produkować samochody elektryczne, będziemy je produkować we właściwy sposób”. Co to może dla nas oznaczać? Ciężko powiedzieć i możemy się jedynie domyślać, że Ferrari szykuje dla klientów samochody dopieszczone z myślą o każdym detalu. Vigna określił także kierowców testowych jako „pierwszych klientów”, którzy jako pierwsi mogą porównać nadchodzące elektryki z wcześniejszymi projektami Ferrari.
Elektryczne Ferrari otrzyma specjalną sygnaturę dźwiękową
Benedetto twierdzi również, że klienci nie kupują Ferrari dla konkretnej rzeczy, lecz po to, aby dobrze się bawić. Tak też Włosi zamierzają zadbać również o dźwięki wydawane przez ich elektryki. Wcześniej klienci mogli wsłuchiwać się w łabędzi śpiew potężnych silników spalinowych, więc jeździe elektrykiem nie mogłaby towarzyszyć cisza. Stąd też doczekają się one unikalnych „sygnatur dźwiękowych”, jednak włoch postanowił nie odsłaniać swoich kart.
Vigna uspokoił również klientów wolących benzyniaki od elektryków. Stwierdził, że popyt klientów określi, jakie układy napędowe będą produkowane – spalinowe, hybrydowe czy elektryczne. Uważa, że prognozowanie sprzedaży oparciu o układy napędowe było „aktem arogancji” i brakiem „szacunku dla klienta”. Tak też Ferrari może jeszcze długo zwlekać z uśmierceniem silników spalinowych. Ile zapłacimy za elektryczne Ferrari? Ciężko powiedzieć, jednak jedno jest pewne – nie będzie ono tanie.
Damian Kaletka
fot. Ferrari
Komentarze 1