DS7 Crossback to tak naprawdę pierwszy samochód samodzielnego odłamu Citroena, który walczy o klientów z grubszym portfelem. Oryginalny design, wysokie wyposażenie oraz francuski sznyt próbuje przekonać klientów już od kilku lat.
Jako, że testy tego modelu pojawiały się już na naszej stronie postawiłem na żołnierskie porównanie wad i zalet. Jeśli wolicie jednak normalne teksty, to zapraszam choćby tutaj – KLIK.
Zalety DS7:
1. Design
To zdecydowanie największa zaleta i wyróżnik tego samochodu. Francuzi od samego początku swojej marki zaskakiwali klientów niecodziennymi rozwiązania i dość futurystycznymi kształtami karoserii. DS., który miał wyróżniać markę Citroen nie mógł być inny. SUV pełen rombów, które widać na zewnątrz, jak i w środku samochodu.
Na uwagę zdecydowanie zasługują takie elementy jak przednie reflektory, których inicjacja wygląda jak prezentacja biżuterii. Poza tym są w technologii LED, więc działają bardzo efektywnie. Te tylne nie są gorsze, bo ich struktura wygląda niczym animacja 3D. W środku też sporo oryginalnych kształtów, a obracany zegarek na szczycie deski rozdzielczej przynosi na myśl dużo droższe marki.
Bajerów i szaleństw designerów w DS7 zdecydowanie nie brakuje!
2. Komfort podróżowania
W tym aspekcie nie ma niespodzianek. DS7 Crossback mimo nadwozia SUV nie należy do aut lubiących teren. Auto przeznaczone jest do miast i na długie trasy. Wygodne fotele z podgrzewaniem i funkcją masażu zdecydowanie umilą podróż. Podobnie jak niezłe audio i dobrze zestawione zawieszenie przesunięte w stronę komfortu. Dobrze wybiera wszelkie nierówności odbierając może ciut precyzji prowadzenia.
Podobnie jest z układem kierowniczym, który jest miękki i działa z minimalnym oporem. Kierowca zatem może prowadzić auto ze sporym luzem, a automatyczna skrzynia biegów pomoże w korku lub w trudniejszym terenie.
3. Rzadkość
Może to wbrew chęci producenta, ale posiadanie samochodu rzadkiego, który nie powiela się na ulicach to swego rodzaju przywilej i pozytywna cecha. Oczywiście większość aut nawet z tego samego modelu się od siebie różni, ale muszę przyznać, że nawet w dużym mieście spotkać drugie DS7.
To swego rodzaju zaleta, bo dzięki temu człowiek czuje się bardziej wyjątkowo, a w końcu takie małe przyjemności przecież bardzo smakują
Wady DS7:
1. Wykończenie wnętrza
Wsiadając do środka DS7 pierwsze wrażenie jest naprawdę niezłe. Futurystyczny design z nastrojowym oświetleniem spodoba się większości. Nieregularne kształty, różne kolory i materiały powodują, że oczy mają czemu się przyglądać.
Niestety jakość tych materiałów i ich spasowanie gdzieniegdzie nie pasuje do produktów Premium. Poza tym srebrny plastik udaje aluminium, a w moim odczuciu w aucie za wyższe kwoty nie powinno mieć miejsca.
2. Cena
Gdy pozycjonujemy markę na jakość premium ciężko szukać promocji i okazji jak w markach popularnych. W końcu logika na to nie pozwala. Duży SUV DS7 kosztuje więc odpowiednio więcej niż konkurencja z gam tych normalnych producentów.
Minimalnie za samochód trzeba wypłacić 169 400 złotych. Nietrudno jednak tę kwotę znacznie podnieść. Nasz poziom wyposażenia Rivoli oraz 180-konna benzyna to koszt już 210 tysięcy złotych. A na końcu cenników są jeszcze hybrydy plug-in o mocy nawet 300 KM za 262 tysiące złotych. Diesli w marce DS. już nie kupicie.
3. Obsługa klimatyzacji
To w sumie zarzut ogólnie do grupy PSA, który lubi minimalizm. Przez ten trend wszystkie znaczne funkcje z klasycznych przycisków zostały przeniesione na dotykowy ekran. Wyświetlacz jest spory, ale obsługa dwustrefowej automatycznej klimatyzacji nie należy do intuicyjnych zadań.
Szkoda bo miejsca na kolejne designerskie zadanie dla projektantów we wnętrzu nie brakowało. Elektronicznie było jednak taniej.
Do podsumowania dodam, że przedstawiony egzemplarz posiadał benzynowy motor, który dobrze radził sobie z autem wraz z 8-stopniowym automatem. Cenę podałem wyżej, ale wydaje mi się, że marka DS. musi jeszcze pracować nad renomą aut premium. Nowe DS3 i DS4 pokazują, że kierunek poprawek ustawiony jest w dobrą stronę.
Gwarantuje Wam, że wsiadając do DS7 na pewno się uśmiechniecie. Mając więc okazję sprawdźcie sami!
Konrad Stopa