Francuzi szykują się do wprowadzenia na rynek nowego flagowca. Nadchodzący DS zadebiutuje najprawdopodobniej w przyszłym roku i będzie „duży, drogi i niesamowity”. Co więcej nadchodzący flagowiec będzie nawiązywał do kultowego Citroena DS z lat 50.
DS obecnie nie znajduje się w najlepszej kondycji, a jego gama dostępnych modeli nie spełnia swojego zadania. Do tej pory klienci mogli wybierać spośród nieco już przestarzałego crossovera DS 3, niedocenionego hatchbacka DS 4, przekombinowanej i udziwnionej „dziewiątki”, czy cieszącego się w miarę sensowną popularnością SUV-a DS 7. Francuska marka ewidentnie potrzebuje nowości, które pozwolą jej przykuć uwagę klientów, a pierwszą z nich będzie nowy flagowiec.
Francuzi pokładają w nim duże nadzieje i wraz z jego przyszłoroczną premierą zamierzają pokazać, w którym kierunku zamierzają podążać wraz z kolejnymi modelami. W założeniach marki będzie to ekskluzywny i wyposażony w najnowocześniejszą technologie samochód nawiązujący do Citroena DS z lat 50 ubiegłego wieku. Nadchodzący projekt ma być prawdziwym DS-em z krwi i kości. Co to oznacza? Według Olivier Francois, dyrektora generalnego marki, „prawdziwy DS powinien być duży, drogi i niesamowity”.
Tak więc Francuzi zamiast dorzucić więcej modeli w najpopularniejszych segmentach rynku wolą opracować samochód skierowany do wąskiego grona odbiorców. Cóż… jest to iście francuskie podejście do problemu. Abstrahując od logiki firmy, nowy flagowiec otrzyma potężny układ napędowy połączony z dużym akumulatorem trakcyjnym. Niestety marka nie weszła w żadne szczegóły techniczne, więc nie wiemy, o jakich liczbach można tutaj mówić. Francuzi zdradzili nam jedynie, że ich flagowiec zaoferuje nam do 700 km zasięgu. Nie jest to zły wynik, jednak kluczowym czynnikiem jest szybkość ładowania, a nie zasięg. Obawiam się również, że Francuzi przekombinują ten samochód. Więc powinniśmy podejść do nadchodzącego DS-a z pewnym dystansem.
Damian Kaletka
fot. DS
Komentarze 1