Wrangler to samochód o bardzo długim rodowodzie. Jego przodkiem jest legendarny Jeep Willys, czyli wojskowy samochód terenowy, który podczas Drugiej Wojny Światowej dzielnie służył wszystkim wojskom alianckim. Była to niesamowicie prosta konstrukcja, która dobrze dawała sobie radę w terenie. Nie było mowy o jakichkolwiek luksusach – czysta użytkowość. Obecne wcielenie kultowej terenówki Jeepa to już zupełnie inne auto. Testowana wersja Arctic to bardzo bogato wyposażony, wręcz „wypasiony” egzemplarz. Czy to możliwe, by zachował charakter dziadka-weterana?
W modelu Wranglera Unlimited, którym jeździliśmy, czyli wersji długiej – czterodrzwiowej, mamy nawigację, rozbudowany system audio, skórzaną tapicerkę, podgrzewane fotele, ekran dotykowy, automatyczną skrzynię biegów z trybem sekwencyjnym i wiele innych gadżetów, które można by długo wymieniać. Zazwyczaj, przez takie właśnie udogodnienia, rasowe samochody tracą charakter i stają się SUV-ami, czyli stają się nijakie. Dodatkowo powiem, że akurat jedyny gadżet, który wydawał się na prawdę potrzebny, był nieobecny na liście wyposażenia. A były to czujniki parkowania. Do tyłu, widoczność jest na prawdę bardzo ograniczona i ciężko wyczuć przy manewrach, choćby parkingowych, czy już zaraz uderzę w inny samochód, czy mam jeszcze metr… Z przodu samochód ma ogromny kawał zderzaka, którego z kabiny w ogóle nie widać. Też ciężko ocenić „czy to już”. Szkoda, że Jeep nie wyposażył samochodu w ten niedrogi gadżet, bo akurat on, na prawdę okazał się potrzebny.
Zanim pojechałem nim w teren, przez kilka dni jeździłem Jeepem, jak co dzień – po mieście. I tu miłe zaskoczenie. Silnik diesla, o pojemności 2.8 litra, legitymuje się mocą 200 KM. Ta dobrze już znana na rynku konstrukcja, nadspodziewanie dobrze sprawuje się jako serce, tego dwutonowego kolosa. Start ze świateł to żaden problem, a elastyczne wyprzedzanie, przy prędkościach autostradowych, również nie robią na tej jednostce napędowej wrażenia. W końcu kupując Wranglera, nie musimy wybierać między „zamulonym” i konstrukcyjnie niespecjalnym silnikiem diesla (2.5), a czterolitrową jednostką benzynową, która też nie była specjalnie dynamiczna, a paliła kolosalne ilości paliwa. Jednostkę benzynową 2.5 w ogóle pomijam, bo to było nieporozumienie. W tej generacji nareszcie wiemy który silnik wybrać. Tylko cena może Was przerazić. Wersja Arctic zaczyna się od 175 tys. zł. To dużo. Można mieć Land Rovera Defendera, który będzie zdecydowanie lepszy w terenie. Za to na pewno mniej luksusowy, mniej dynamiczny i gorszy w mieście…
Jeżdżąc przez te kilka dni po ulicach Warszawy zauważyłem, że samochód wywołuje bardzo pozytywne emocje. Jego ogromne, na prawdę ogromne gabaryty, idealnie pasujący biały kolor, ładne koła i kanciasta bryła na prawdę dobrze wyglądają w połączeniu. Samochód po prostu się podoba. Zarówno kobietom, jak i facetom. A jest to na prawdę męskie auto. O tym przekonamy się na wyprawie w teren. Zapraszam :)
Dużo śniegu, ślisko, temperatura około minus 10 stopni Celsjusza. Czy można wymarzyć bardziej adekwatne warunki dla naszego modelu? W końcu to wersja Arctic. Rozpoznamy ją po wesołym stworku wyszytym na fotelach, widniejącym również na znaczkach na karoserii. Dodatkowym wyróżnikiem są naklejki wielkich łap owego stworka na nadkolach. Ciekawy pomysł. Może fajny. A może nie…? Nie wiem. Nie ważne. Przed nami górka piaskowa o dużym kącie podjazdu. Reduktor zapięty – jedziemy! No i nie dojechałem nawet do połowy górki, na którą Land Roverem Dicovery I z 1992 roku wjeżdżam z palcem w… zapalniczce. Chwilę frustracji przerywa myśl: „A no tak, przecież to automat!”. No właśnie, Gdy samochód zaczynał się trochę zakopywać, a koła kręciły się za szybko, zamiast wyciągać się mocą, nasz samochód wrzucał kolejny bieg, i kolejny, przez co słabł i miał przestoje w podawaniu mocy. To źle. Ten problem rozwiązuje możliwość sekwencyjnej zmiany biegów. Po prostu wpiąłem „2” i poszło jak po maśle. W moment znalazłem się na szczycie i dumnie obfotografowałem Wranglera.
Do pełni szczęścia, w tym samochodzie, brakuje chyba tylko manualnej skrzyni biegów i bardziej terenowych opon. Ale i tak jest super. Kolejne wcielenie Wranglera nie straciło charakteru, a dziadek Willys nie wstydzi się za wnuczka…
Artur Ostaszewski
[table id=25 /]