Otwarte niebo nad głową, V10 za plecami i napęd wyłącznie na tył. Huracan Evo Spyder z napędem na tył stawia wysoko poprzeczkę… swoim następcom.
Współczesne supercary zawsze bardziej przemawiają do mnie w wersjach otwartych. To już nie te czasy, gdy wersja bez dachu była wyraźnie gorsza niż jej odpowiednik coupe. Teraz jazda jest zwykle identyczna w obu wersjach, ale moim zdaniem możliwość zdjęcia dachu jest bardzo sexy w samochodach tej klasy.
Piszę o tym, bo rodzina Lamborghini Huracan właśnie rozrosła się o wersję, która mogłaby być moją ulubioną. Nowy Huracan Evo Spyder RWD nie jest ani najmocniejszy, ani najlżejszy wśród swoich braci, ale ma miks cech, które robią z niego absolutną petardę. Pierwszą i najważniejszą jest wolnossący silnik V10 5,2 l. Dinozaur jak na 2020 rok i bardzo mnie cieszy, że wciąż nie został zastąpiony jakimś uturbionym V6. W tej wersji oldskulowa jednostka generuje 610 KM. To o 30 KM mniej niż w normalnym EVO, ale who cares? I tak przyspiesza do 100 km/h w 3,5 s i przekracza 300 km/h.
RWD odejmuje 34 kg, ale Spyder jest cięższy aż o 120 kg od coupe
Drugą pożądaną cechą jest napęd na tył. Nigdy nie jeździłem Lambo, ale jakoś nie pasuje mi AWD w tego typu samochodzie. Bez tego i tak jest szybki, a myślę że oferuje bardziej 'czyste’ wrażenia z jazdy. Bezbłędny jest wygląd tego samochodu z garbami za plecami kierowcy i pasażera. W zwykłym EVO nie bardzo podoba mi się layout przedniego pasa, a tutaj jest po prostu idealnie. Wersja RWD ma też dedykowany, większy dyfuzor. No i zdejmowany dach! To musi być piękne uczucie jeździć Lambo z włosami czesanymi wiatrem. 17 sekund wystarczy, by miękki dach schował się pod tylną pokrywą i można to zrobić podczas jazdy z prędkością do 50 km/h.
Niestety nie będzie mi dane posiadać takiego samochodu, bo cena bez podatku wynosi 175 tys. euro. Poprzednie RWD w wersji Spyder kosztowało w Polsce od 232 tys. euro (1,07 mln zł), więc pewnie EVO będzie jeszcze droższe.
Bartłomiej Puchała
fot. Lamborghini