Leon jako nowy przedstawiciel świeżej marki Cupra rozpala trochę emocji. W końcu 245 KM w kompakcie to spora liczba. Tym razem w nadwoziu kombi i ciekawym kolorze. Czas na szybkie porównanie wad i zalet.
Dlaczego taki rodzaj tekstu? Złożyło się na to kilka przyczyn. Po pierwsze wspomniane auto to przejściowy test, a poza tym to kolejny raz wersji Cupra Leon E-hybrid w naszej redakcji. Postanowiłem więc podejść do tematu troszkę inaczej.
Standardowy test znajdziecie choćby tutaj à KLIK.
Cupra Leon e-hybrid ST – zalety:
1. Ciekawy lakier nadwozia
Nadal uważam, że Leon MK3 wygląda ciut lepiej niż MK4. Oczywiście w kombi i w marce Cupra samochód wygląda całkiem inaczej, ale czy lepiej niż poprzednia generacja? Mnie najbardziej w prezentowanym egzemplarzu podoba się lakier. Szary, który jeszcze nie jest matowy, ale też nie nazwałbym go „metalikiem”. Coś podobnego do Audi, ale to oczywiście nie to samo.
Poza tym nadwozie Cupry były poozdabiane złotymi elementami jak kolor znaczka hiszpańskiej marki. Wstawki te bardzo dobrze łączą się z szarością karoserii. Złoty kolor pojawia się również we wnętrzu auta.
2. Launch Control
Motoryzacyjna maksyma powiada, że ponad 200 KM na przedniej osi to głupota. Owszem, czasem ciężko ogarnąć taką moc w FWD, ale po to mamy elektroniczne lub mechaniczne szpery oraz systemy takie jak Launch Control. W Cuprze Leon tryb ten jest dostępny i wymaga chwili przygotowania: włączenie trybu sport lub cupra, wyłączenie trakcji i wciśnięcie naraz pedałów hamulca i przepustnicy. Tryb włączony – wystarczy puścić lewą nogę.
W większości przypadków zabuksujecie przednimi kołami, ale przeżyjecie przyjemny wystrzał do przodu. Uważajcie na otoczenie i głowę, by nie walnąć się w zagłówek.
Patrząc na osiągi – Cupra Leon do setki rozpędza się w 7 sekund. Prędkość maksymalna to 225 km/h.
3. Nadwozie kombi
Ciężko w aktualnej ofercie znaleźć sportowe kombi, które nie będzie produktem ze stajni Audi RS czy Mercedes-AMG. O ile szybkich kompaktów jest sporo, bo większość marek jeszcze je sprzedaje, to w nadwoziu rodzinnym nie jest już ich tak dużo.
Seat od lat oferował Leona Cuprę w kombi i to jeszcze z napędem 4×4. Teraz mamy tylko FWD, ale kilka wersji. Zaczynając od 204-konnej hybrydy plug-in, przez testowanego 245-konnego PHEVa na 300-konnej wersji spalinowej kończąc.
Tutaj bagażnik ma ustawne 470 litrów, a na tylnej kanapie mamy sporo miejsca. Nie brakuje go nad głową i na nogi, a trzystrefowa klimatyzacja oraz tryby jazdy z adaptacyjnym zawieszeniem pozwalają na w miarę komfortowe podróżowanie.
Były plusy, to czas na minusy i wady:
1. Wybierak DSG
W Cuprze zamontowano dwusprzęgłową skrzynię automatyczną o sześciu przełożeniach. To dobrze znane DSG, które pracuje naprawdę nieźle. Nie mam do niego większych zastrzeżeń, ale chodzi mi o sam wygląd wybieraka tej przekładni.
Goniąc za minimalizmem grupa VAG postanowiła zrezygnować z normalnego drążka na rzecz małego przycisku. Nie jestem fanem tego rozwiązania, ponieważ wygląda dość dziwnie i czasem źle kierowałem rękę szukając zmiany kierunku jazdy.
Zbyt nowoczesne wnętrze
Punkt ten łączy się z tym powyżej, bo wspomniany wybierak jest jego częścią. Wnętrze Cupry Leon wygląda podobnie do Golfa lub Octavii, więc jest bardzo minimalistyczne, posiada mało klawiszy klasycznych, a większość obsługi ukryte jest w centralnym dotykowym wyświetlaczu. Pod nim pojawiło się na przykład sterowanie głośnością lub temperaturą. W tak dziwnym miejscu, że po ciemku to trudno je zauważyć.
Po prostu potrzeba sporej chwili czasu, żeby wszystko ogarnąć. Uważajcie na to siadając do nowych VAGów pierwszy raz.
3. Ugrzeczniona wersja plug-in
Tak jak pisałem ostatnio, Cupra Leon e-hybrid to po prostu szybki samochód. Wygodny, komfortowy, a w odpowiednich rękach i trybie, to dynamiczne auto. Jest więc bardzo uniwersalne, a w nadwoziu kombi i rodzinne. Po prostu to już nie hot hatch, który od kierowcy wymaga umiejętności. Nie mówię, że 300-konna wersja jest trudna w prowadzeniu, ale w niej czuć więcej emocji.
No i przynajmniej z głośników nachalnie nie leci tak podbity dźwięk wydechu. W hybrydzie trochę z tym przesadzili, ale na szczęście można to wyłączyć.
Do tego tekstu podszedłem już po przejażdżce 300-konną wersją i chyba utwierdziłem się w fakcie, że e-hybrid jest fajny, ale jest coś lepszego. Dlatego na razie możecie posłuchać jak 300-konna wersja brzmi, a test przeczytacie niebawem.
Konrad Stopa