Największa w Europie dziura w ziemi znajduje się w Kleszczowie nieopodal Bełchatowa. Tutejsza odkrywka to znakomity cel niedzielnej wyprawy, a przy okazji pretekst by przetestować jak radzi sobie na trasie crossover Suzuki.
Marketingowcy wielu producentów samochodowych podkreślają, że SUV-y i crossovery przeznaczone są dla ludzi aktywnie spędzających czas. Dla takich, którzy nie potrafią bezczynnie siedzieć w miejscu i poszukują nowych wrażeń. W takim razie stwierdziłem, że najlepszym możliwym pomysłem na ciepłą, wiosenną niedzielę jest wybranie się w Polskę zobaczyć coś ciekawego – na szczycie listy celów znajdował się akurat Kleszczów i funkcjonująca tam kopalnia węgla brunatnego.
Bełchatowska kopalnia znajduje się na tyle blisko, że spokojnie można się tam wybrać bez żadnego planowania, noclegów itp. Nie było więc okazji przetestować zdolności przewozowych Suzuki SX-4 S-cross. Przy innej okazji okazało się jednak, że Suzuki należy do praktycznych aut – przydaje się płaska przestrzeń pod podłogą bagażnika, a sam kufer ma aż 430 litrów. Można się przyczepić tylko do tylnej kanapy – jest słabo wyprofilowana i twarda, więc dłuższa podróż w 4 osoby może być niekomfortowa dla pasażerów z tyłu.
Testowane auto to wersja Premium, więc na pokładzie był rozbudowany system multimedialny z nawigacją i funkcją mirror dla smartfona. Niestety w żadnym Suzuki mój smartfon nie chce współpracować z samochodem, więc zostaje muzyka z radia lub z pendrive’a. Wadą Suzuki jest tylko jedno wejście USB, a radioodtwarzacza CD brak. Fabryczny system audio jest raczej słaby, ale trzeba pochwalić nawigację za sposób działania i łatwość obsługi.
Złoża węgla brunatnego odkryto w Kleszczowie na początku lat 60., a kopalnia powstała w latach 70. Żeby dostać się do cennego węgla trzeba było zdjąć aż 130 m ziemi. W ten sposób na płaszczyźnie nizin powstała niecka kopalni a obok niej góra Kamieńsk o wysokości 400 m – dziś obficie pokryta turbinami wiatrowymi. W sezonie zimowym działa tam wyciąg narciarski, a przez cały rok można korzystać z punktu widokowego. Węgiel brunatny nie może być transportowany na większe odległości, więc w pobliżu wybudowano także elektrownię, do której urobek trafia taśmociągiem.
Dojeżdżamy do Kleszczowa – najbogatszej gminy w Polsce, którą zamieszkuje zaledwie 6 tys. osób. Oczywiście nie jest ona najbogatsza w wartościach bezwzględnych, ale w dochodzie gminy na mieszkańca. Szczerze mówiąc widać to na pierwszy rzut oka. Dokładnie widać dysonans pomiędzy Kleszczowem, a okolicznymi miejscowościami – wraz z granicą gminy pojawia się szeroka i równa droga wyglądająca niemal jak nowa. Tak samo w miejscowości,w której dominuje zabudowa jednorodzinna – każdy teren i budynek należący do gminy jest odremontowany, zadbany lub zupełnie nowy. Mowa tu o szkołach, parkach, ulicach, placach i innych obiektach publicznych.
Oczywiście gmina stała się beneficjentem istniejącej tu kopalni wraz ze zmianą ustrojową w kraju – wtedy PGE zaczęło odprowadzać podatki do gminy, a w jej granicach stworzono także strefę przemysłową. Zaczęli przybywać inwestorzy korzystający z odpadów węglowych i inne firmy z branż powiązanych z górnictwem. Budżet gminy z 200 tys. złotych na początku lat 90. zwiększył się do 271 mln obecnie.
Krążąc samochodem wokół kopalni ma się wrażenie przebywania na terenie wojskowym – wyrobisko otoczone jest lasem, gdzie aż roi się od ostrzeżeń o zakazie wjazdu. W oddali widać piętrzące się pośród drzew konstrukcje. Samo wyrobisko można podziwiać z dwóch punktów widokowych – polecam ten w samym Kleszczowie, do którego można bardzo blisko podjechać samochodem. Widok robi spore wrażenie, bo stoi się niemal na krawędzi 100-metrowej skarpy, a w oddali można podziwiać pracujące maszyny i kominy elektrowni wytwarzające własne obłoki. Miłośnikom rekreacji nad wodą mogę polecić sztuczny zbiornik w miejscowości Słok – malownicze i bardzo spokojne miejsce odpowiednie do wędkowania, spacerów czy pływania kajakiem.
Nadszedł czas powrotu do domu, więc pora skierować Suzuki na “Gierkówkę” w stronę Warszawy. Testowany samochód wyposażono w silnik 1.0 BoosterJet o mocy 112 KM i manualną skrzynię 5-biegową. Pewnie zostanę skrytykowany, ale ten 3-cylindrowy motor naprawdę nie ma zbyt wielu wad. Bardzo mało pali (6,2 l /100 km w trybie mieszanym przy NORMALNEJ jeździe), nie brzmi źle i czuć od niego moc. Po odbiorze auta z parku prasowego byłem przez kilka kilometrów przekonany, że pod maską jest większy motor 1.4 140 KM – tak dobrze SX-4 S-Cross przyspiesza z zaledwie litrowym silniczkiem. Jedyne co można mu zarzucić to wibracje przy obrotach poniżej 1800 – czuć to wyraźnie na kierownicy. Wystarczy jednak trzymać silnik w nieco wyższych zakresach i można o tym zapomnieć. Mimo wszystko oceniam ten silnik o wiele lepiej niż podobne konstrukcje z Toyoty, grupy VAG czy Hyundaia. Brawo dla Suzuki.
Na koniec zostawiłem najlepsze – prowadzenie. S-Cross jeździ naprawdę ostro, a sposób ustawienia wspomagania kierownicy uważam za bezbłędny. Widać, że czerpano tu inspirację z małego i zwinnego Swifta, który słynie z doskonałych właściwości jezdnych. Być może Suzuki nie wygląda na sportowca, ale wierzcie mi – w łukach sprawia mnóstwo frajdy. Testowany egzemplarz wyposażono w napęd AllGrip, czyli dołączany tył. Przyda się na polnej, kamienistej drodze, ale niczego więcej bym się po Suzuki nie spodziewał patrząc na jego miejski charakter i nieduży prześwit.
Suzuki SX4 S-Cross nie jest może najpiękniejszym samochodem z grillem mieniącym się jak Times Square nocą, nie jest najlepiej wykończony w środku i nie jest też największy w klasie, a w salonie nie można do niego dokupić żadnych opcji. Mimo to ma w rękawie kilka asów – nie jest mainstreamowy, świetnie jeździ i ma znakomity silnik BoosterJet o znikomym spalaniu. Moim zdaniem SX-4 jest o wiele dojrzalszym samochodem niż podobnie wyceniona Vitara.
Jeszcze raz polecam Kleszczów jako cel weekendowej wyprawy. Jest to być może jedna z ostatnich szans na zobaczenie kopalni w obecnej formie – największe wyrobisko wyczerpie się już za 2 lata, a sama gmina poszukuje już innych źródeł dochodu. W przyszłości będzie tu jeden z najgłębszych zbiorników wodnych w Polsce z marinami dla jachtów i zapleczem wypoczynkowym. A Suzuki? Zapamiętam je jako auto z charakterem i jedno z większych pozytywnych zaskoczeń wśród moich samochodowych doświadczeń.
Bartłomiej Puchała
fot. autor
Wygląd: | [usr 5] |
Wnętrze: | [usr 7] |
Silnik: | [usr 8] |
Skrzynia: | [usr 7] |
Przyspieszenie: | [usr 6] |
Jazda: | [usr 9] |
Zawieszenie: | [usr 8] |
Komfort: | [usr 7] |
Wyposażenie: | [usr 6] |
Cena/jakość: | [usr 8] |
Ogółem: | [usr 7.1 text=”false” img=”06_red.png”] (71/100) |
Dane Techniczne:
Silnik: benzynowy, turbodoładowany R3
Pojemność: 998 cm3
Moc: 112 KM/5500 obr./min.
Moment: 170 Nm/2000-3500 obr./min.
Skrzynia biegów: 5b, manualna
0-100 km/h: 12 s
Prędkość max.: 175 km/h
Cena: 80 900 PLN