Francuzi szokują coraz rzadziej. Czyżby planowali rezygnację z tak ciekawego auta, jakim jest C4 Cactus?
No dobra, ciekawe to ono już było. W pierwszej odsłonie. Pamiętam do dziś prezentację w Łodzi, na której miałem okazję być. Pamiętam też wrażenie, jakie na mnie zrobił Cactus. Citroen powinien być oryginalny. I taki właśnie był.
Airbumpy. Przód jak w łaziku księżycowym. Absolutnie spartańskie wnętrze z ciekawymi rozwiązaniami typu uchwyty jak z walizki w drzwiach czy przypominający kuferek pełen skarbów pirackich schowek przed pasażerem.
Czytając opinie użytkowników, Cactus sprawdził się na medal, choć nie obyło się bez kilku wpadek jakościowych. Tyle że to bez znaczenia, bo jest francuski, oryginalny i bardzo seksowny.
Kolejna generacja została mocno ugładzona. Zniknęły airbumpy, karoseria rozpłaszczyła się, a środek ugrzecznił. Co zrobić, skoro pierwsza odsłona nie przypadła klientom do gustu – jak widać była zbyt ekstrawagancka.
Teraz wszystko wskazuje na to, że Citroen nie planuje kontynuować modelu C4 w wersji Cactus. Przynajmniej na razie. Pracuje za to nad nową C-4-ką, która zapewne będzie kolejnym crossoverem.
Czy tak się stanie i czy niebawem wszystkie auta będą przypominały kule na kołach? Ciężko stwierdzić.
Póki co kupujcie C4 Cactusy pierwszej generacji. Sensowny egzemplarz można trafić za niecałe 40 tysięcy złotych. To dobra cena, żeby się wyróżniać, a jednocześnie mieć pewność, że utrzymanie auta nas nie zrujnuje.
Adam Gieras