Fiat Panda nie sprzedaje się dobrze. W zasadzie sprzedaje się tragicznie. Dlatego fabryka w Pomigliano w dniach 16-27 października nie wypuści z linii produkcyjnej ani jednej sztuki tego modelu. Czy naprawdę jest aż tak źle?
Wiele na to wskazuje, że tak, choć Włosi próbują robić dobrą minę do złej gry. Właśnie zapowiedzieli, że do 2018 roku zwiększą globalną sprzedaż swoich samochodów o 60 procent. Wliczając w to swoje amerykańskie produkcje, być może plan uda się zrealizować. Jednak co dalej z Fiatem, Lancią i Alfa Romeo?
Fiat sprzedaje się coraz gorzej, bo nie ma w ofercie żadnego świeżego modelu. Ratunkiem miał być 500L, ale również on dołuje w słupkach sprzedaży (latem fabryka w Kragujevacu, w której produkują 500L również miała przestoje). 500, Panda czy Bravo to w dzisiejszej motoryzacyjnej rzeczywistości emeryci. Pandzie – wbrew wcześniejszym oczekiwaniom – nie udało się też powtórzyć sukcesu poprzednika. Lancia istnieje już tak naprawdę tylko na papierze. Do 2018 roku będzie produkowany jedynie model Ypsilon. Póki co w ofercie jest jeszcze Delta. A dalej? Prawdopodobnie marka w ogóle zniknie z rynku.
Alfa Romeo produkuje niszowe auta, bardzo potrzebne we współczesnym nudnawym świecie motoryzacji, ale na nich nie da się zarobić. Wszyscy czekają na nową Giulię, następcę Alfy 159, ale nie sądzę, żeby tym modelem koncern FCA cokolwiek ugrał.
Rozwiązaniem jest „tłuczenie” Jeepów i Chryslerów i sprzedawanie ich za oceanem. Ale czy dlatego kochamy włoską motoryzację?
Adam Gieras
fot. materiały producenta