Karbonowe fotele, alcantara na kierownicy i zrzucenie zbędnych kilogramów to tylko niektóre z modyfikacji w nowym BMW M5 CS.
Są tacy klienci BMW, którzy nie wyjdą z salonu, póki nie upewnią się, że absolutnie wszystkie dodatki M Performance są zakreślone w ich zamówieniu. To dla nich powstało M5 CS. Ten supersportowy sedan ma takich dodatków, karbonów i smaczków tak dużo, jak tylko się da. Zacznijmy może od kierownicy pokrytej alcantarą ze znacznikiem na szczycie. Łopatki do zmiany biegów wykonane są z karbonu, podobnie jak pokrywa silnika i tłumik powietrza dolotowego. To bardziej ozdoby, ale także większe elementy jak maska, splitter, dyfuzor są karbonowe. To wraz z lekkimi kubłami pozwala M5 CS zrzucić 70 kg masy względem zwykłego M5.
To nie wszystkie zabiegi mające wyróżnić M5 CS na drodze. Przede wszystkim światła przednie LED świecą w kolorze żółtym. To odniesienie do samochodów wyścigowych klasy GT. Ten model ma też dedykowane lakiery z palety Individual – szary Brands Hatch i mroźny zielony. Oba są matowe.

Darmowe Sprawdzenie VIN
Sprawdź wypadkową przeszłość pojazdu
Pod maską M5 CS ma aż 635 KM
Symboliczny wzrost mocy względem M5 Competition w połączeniu z niższą masą przekładają się na lepsze osiągi. Do 100 km/h BMW przyspiesza w 3 s zamiast 3,3 i jest opcja rozpędzić go nawet do 305 km/h. Może warto podać czas do 200 – to 10,4 s. Gdyby komuś było jeszcze trochę nudno w środku ma podświetlane progi z logo M5 oraz obrys Nurburgringu na fotelach. Tak jak w każdym nowym M5 jest tutaj napęd xDrive z opcją przełączenia wyłącznie na tył. Warto zwrócić uwagę na opony o bojowej nazwie Pirelli P Zero Corsa Track.

Sprzedaż rusza wiosną 2021 r. i potrwa rok. To sposób na limitację egzemplarzy, z których każdy będzie kosztował co najmniej 200 tys. euro. Na złotówki to będzie pewnie około 900 tys.
Bartłomiej Puchała
fot. BMW