BMW w trosce o dobre samopoczucie swoich klientów nie umieszczało emblematu 518 na klapie bagażnika E34. Jednak czy po latach najsłabsza piątka, o ile jest zadbana, nie skrywa asów w rękawie? Ja uważam, że ma ich całkiem sporo.
BMW E34, zaprezentowane w 1987 roku, swoją mocno zakorzenioną pozycję w świecie motoryzacji wypracowało głównie rzędowymi szóstkami oraz 8-garowymi bulgocącymi monstrami w układzie V. R-szóstki i V-ósemki zawstydzały konkurencję swoim brzmieniem i kulturą pracy. Przy nich, 115 koni produkowane przez jedyną w ofercie rzędową czwórkę mogło wywoływać jedynie uśmiech na ustach. Czy jednak słusznie?
Po wejściu na stronę fan klubu BMW o silniku 518 możecie przeczytać, że jest żartem konstruktorów, że nie nadaje się do tak ciężkiej budy, że nie przystoi, że wiocha, że nie jest to prawdziwe BMW. Skąd się biorą te opinie? Cóż, BMW, o ile jeszcze jest w stanie się odpychać o własnych siłach, służy najczęściej do upalania i driftingu… Najsłabsza wersja nadaje się do tego na szczęście zdecydowanie najmniej, tym bardziej w wersji Touring. Za oznaczeniem 518, inaczej zresztą niż we współczesnych BMW z literką F na początku, kryje się 1.8-litrowy, czterocylindrowy i ośmiozaworowy motor, w tym przypadku o oznaczeniu E43 z rozrządem już na łańcuchu, z mało poważnie na papierze wyglądającym stadem 115 koni mechanicznych. Fakt, biorąc pod uwagę, że 5-tki w budzie E34 dysponowały średnią mocą ok. 200 KM, podstawa była utrzymywana w ofercie tylko po to, żeby spełnić wymagania biedniejszych i mniej wymagających kierowców. Ale dziś, po latach sytuacja trochę się jednak zmieniła. E34 to w końcu youngtimer!
Na E34 518 trzeba patrzeć moim zdaniem przez pryzmat tamtych czasów. Silnik, choć nie grzeszy mocą, wszelkie zaległości nadrabia nisko położonym momentem obrotowym – pokażcie mi drugi współczesny samochód, który przy mocy ok. 120 KM jest tak dynamiczny w przedziale 2-3 tys obrotów! Pierwsze 100 km/h pojawia się na liczniku po 11,9 sekundy (tyle samo potrzebuje testowany przeze mnie niedawno Hyundai i30 o mocy 135 KM), a prędkość maksymalna wynosi 198 km/h. Dla porównania, 150 konne E34 przyspieszało tylko o sekundę z małym haczykiem szybciej. A co na to stajnia Mercedesa? Uwielbiane przez wszystkich W124 (zresztą słusznie) z silnikiem 2.0 o mocy 136 KM potrzebowało na rozpędzenie się do 100 km/h 11,1 sekundy. A tak poszukiwany i drogo wyceniany diesel 300 D o mocy 147 KM aż 11,8 sekundy! Idźmy dalej. Trochę mniejsze Audi 80 z silnikiem 2.0 o mocy 115 KM rozpędzało się do 100 km/h w 11,6 sekundy, a jego najpopularniejsza wersja 1.8 o mocy 90 KM (do dziś najbardziej poszukiwana) w 13,7 sekundy.
Czy zatem te niecałe 12 sekund podstawowego E34 to nadal tak źle? Uważam, że nie, szczególnie gdy dodamy do tego świetne brzmienie 518-tki oraz bardzo cichą pracę przy wyższych prędkościach. Oczywiście lepiej jest postawić na chociaż 2-litrowe R6 o mocy 150 KM lub jeszcze lepiej 2.5-litrowego R6 o mocy 192 KM, ale niestety – jak to bywa przy starszych autach na polskim rynku – wybór takich wersji jest bardzo ubogi, a stan tych, które można obejrzeć w ogłoszeniach woła najczęściej o pomstę do nieba. Silnik 1.8 ma jednak co najmniej w trzech miejscach przewagę nad powyższymi konstrukcjami (nie wspomnę już o 3.0 czy 4.0 V8 – to auta dla bogatych pasjonatów). A mianowicie, traktowany rozsądnie w mieście potrafi się zamknąć w spalaniu nieprzekraczającym 10 litrów, jest o wiele tańszy w naprawach, a także dzięki swojej wadze pozwala zatrzymać się E34 ze 100 km/h na dystansie jedynie 38 metrów, co jak na tamte czasy było niesamowicie dobrym wynikiem.
Opisywane 518 Touring w biało-perłowym kolorze pochodzi z 1995 roku i na wiosnę będzie obchodziło swoje 20 urodziny. „Na wypasie” posiada klimatyzację, abs, dwie poduszki powietrzne, welurową tapicerkę, elektryczne szyby przednie i elektryczne lusterka (wszystko sprawne). To, co jednak szczególnie istotne, to fakt, że jest w 100 % zgodny z VIN (no dobrze, poza nieoryginalnym radiem CD). Przebieg, czyli najważniejsza informacja dla każdego potencjalnego poszukiwacza samochodów (do dziś nie rozumiem dlaczego), to z dużą dozą prawdopodobieństwa 265 tys. km. Silnik pracuje jak pszczółka, zapala bez problemu, ładnie wkręca się na obroty i nie kopci. Nie widział nigdy gazu, dzięki czemu, jazda nim, w przeciwieństwie do większości zagazowanych piątek, to czysta przyjemność. Żeby nie być gołosłownym, miałem kiedyś możliwość pojeździć chwilę E34 525 z LPG, który na zdjęciach wyglądał zacnie i miał być „miód, malina”. Przejażdżka okazała się porażką – ten silnik nie zapewniał mu nawet przyzwoitych osiągów, charczał, dusił się, strzelał… Istna tragedia. Nie twierdzę, że takie są wszystkie zagazowane piątki, ale większość – z całą pewnością tak.
I tu dochodzimy do meritum. Kupno starego samochodu w Polsce to istne utrapienie i kwestia nie tylko szczęścia, ale też wieloletniej wiedzy, determinacji i cierpliwości. Opisywany samochód należy do mnie, godnie zastąpił w moim sercu W123 230. O jego zakupie, co będzie zaprzeczeniem tego, co napisałem dwa zdania wyżej, zdecydował jednak przypadek. Nie szukałem takiego auta, w sumie w ogóle nie szukałem auta. W moim garażu stał prawie nieużywany przeze mnie Opel Astra II z silnikiem 1.8 o mocy 125 KM, czego do dzisiaj jeden zakompleksiony „redaktor” nie umie mi wybaczyć. Od dawna chciałem zamienić go na coś ciekawszego, ale Opel się nie psuł, zapewniał przyzwoite osiągi (9,2 0-100 km/h) i mało palił. W swoim życiu miałem już różne samochody; bardzo stare, stare, prawie nowe, zardzewiałe i pięknie utrzymane niezardzewiałe, terenowe, sportowe, kompaktowe (było tego naprawdę dużo – nawet nie chcę wiedzieć ile na nie wydałem) – wszystkie trafiały do mnie przez przypadek. Jedne na chwilę, inne na dłużej, jeszcze inne na bardzo długo, ale zawsze ciągnęło mnie do starszej motoryzacji.
W opisywanym BMW czuję się więc jak u siebie. Świetnie spasowane wnętrze, komfortowe zawieszenie, dobrze zestrojony zestaw audio (głośniki zamontowano nawet w dachu nad bagażnikiem), a przede wszystkim napęd na tył umilają każdą podróż. Jazda tym samochodem uzależnia, a niewielka moc silnika bardzo uspokaja, pozwalając czerpać przyjemność z samego siedzenia za sterami tego wchodzącego z gracją w zakręty tapczanu. Pewnie jesteście też ciekawi, w jakim stanie technicznym jest to auto? Cóż, jednym słowem nienagannym. Do zrobienia mam dwie pary drzwi, które zaczynają lekko u dołu korodować, muszę też nasmarować sprężynkę napinacza paska alternatora , bo piszczy podczas jazdy. Poza tym, BMW gotowe jest na każdą, nawet najdłuższą podróż. To dobrze, bo czeka nas razem na pewno nie jedna!
Adam Gieras
p.s. na wszystkie „hejty” czekam w komentarzach :)
fot. Adam Gieras
Witam,
Sam jeżdżę e34 520i Touring z 1995r. Co ciekawe dosyć interesujące jest wnętrze waszego egzemplarza buda i rocznik wskazuje na model polifotwy, z kolei patrząc na środek : tapicerka, brak drewnianych listew i analogowy zegarek wskazują na model przedliftowy, jedynie kierownica się zgadza. Szczególnie te dzielone podparcie łokcia w boczkach drzwi. Ale autko w świetnym stanie gratuję zakupu, swoim jeżdżę od 4 lat już ponad 80tys. przelatane, jedynie eksploatacyjne naprawy, nigdy mnie nie zawiódł.
Niestety rogi drzwi przy listwach to standardowa bolączka e34 ;)
Życzę bezproblemowej eksploatacji!
Hej, generalnie wg VIN data produkcji 2 maja 1995, a rejestracji – wg dowodu z Niemiec – 29.08.1995. Kolor, wersja, wyposażenie się zgadzają – brakuje jedynie przeciwmgielnych z przodu, ale to już może być wina handlarza, który sobie zabrał lub zamienił na tańszy zderzak… Co ciekawe, poduszka powietrzna kierowcy była wymieniana w 1998 roku, ale wszystko działa – poduszka jest (rozbierałem kierownicę i sprawdzałem). Przyczyną może być też fakt, że standardowo moja 518 nie powinna mieć skórzanej kierownicy, a teraz ma. Natomiast brak zmian wewnątrz oraz ciemne progi i listwy na zewnątrz (powinno być chyba wszystko w kolorze nadwozia???) trochę mnie niepokoją, ale albo złożyli jedno kombi jeszcze z części starszych części albo…