Czy w czasach wszechobecnych dotykowych ekranów, turbodoładowanych, trzycylidrowych benzyn, umierających przeładowanych elektroniką diesli da się jeszcze kupić nowe, trochę przestarzałe, ale cały czas pełnowartościowe auto? Nie jest łatwo, ale…
W Europie w przeciągu kilku dosłownie lat wymiotło z salonów wszystkie relatywnie bezpieczne w użytkowaniu auta. Jeśli można było przymknąć oko na trochę późniejszą wymianę oleju w pancernym silniku o pojemności 1.6 Renault czy na tańszą instalację gazową w 1.6 8v z fabryk koncernu VW (swoją drogą oba silniki nadal oferowane są za naszą wschodnią granicą – Octavia 4 w Rosji będzie miała pod maską 1.6 115 KM!) to dzisiaj do mało którego motoru w ogóle założymy gaz, a o zaniedbaniach olejowych w ogóle nie może być mowy.
Ludzie mają coraz więcej pieniędzy, i choć auta drożeją, co 3-4 lata wielu z nas stać na wymianę czterech kółek na nowe. A wymieniamy często samochody z małymi przebiegami, pełnowartościowe, niepsujące się i zamieniamy je na jeszcze nowocześniejsze, jeszcze bardziej skomplikowane. Pomaga w tym system leasingowo-ratalny oraz wynajem długoterminowy. Auta nie trzeba posiadać, by nim jeździć.
Problem jest tylko taki, że producenci jednocześnie prześcigają się w tym, żeby zaproponować flotom, w tym także firmom leasingowym, pożyczkowym czy wynajmującym, jak najprostszą i najtańszą eksploatację. Wymiana oleju co 2 lata lub 30-40 tysięcy kilometrów to standard (zobaczcie ile Focusów 1.0 w ogłoszeniach ma w okolicach 100 tys. km zatarty silnik). A wiadomo przecież, że jak ktoś ma auto z zamiarem rychłej zamiany (mój dziadek jeździł jednym autem 11 lat), to nie będzie do niego dokładał. 2 serwisy na 4 lata, 1 serwis na 3 lata. Przecież to brzmi jak bajka.
No dobrze, a co jeżeli ktoś planuje kupić auto na dłużej? Można przecież wpłacić 30% wartości a resztę rozłożyć na dogodne raty np. na 5-6 lat i po spłaceniu nadal cieszyć się dobrym autem. Co jeżeli dotykowe ekrany i kosmiczna myśl techniczna nie przysłaniają takiej osobie świata? A od technologii woli pewność, że auto będzie dobrze służyło? Co jeśli wydatek 120 tys. zł za kompakt (niestety coraz więcej aut w tym segmencie kosztuje ogromne pieniądze) to przerost możliwości finansowych takiego poszukiwacza? Postarałem się trochę, choć łatwo nie było, sprostać tym wymaganiom.
Dacia Duster
Nie od dziś wiadomo, że uwielbiam Dustera. Co prawda prywatnie chciałbym mieć wersję 1.5 dCi 4×4 poprzedniej generacji z czarnymi zderzakami, ale jeździłem drugą generacją i uważam, że jest lepsza, a na pewno mniej toporna.
Tyle że kompletnie do tego auta nie pasuje silnik benzynowy – przynajmniej moim zdaniem. Co prawda obecnie można już do poczciwego Dustera zamówić 150-konną jednostkę 1.3 TCe, ale ja wybrałbym jednak sprawdzonego diesla 1.5 dCi. W tego typu autach chodzi o moment obrotowy, a z dieslem pod maską Dustera jeździ się przyjemnie. No i oczywiście spalanie – Dacia z tą jednostką to istny mistrz oszczędności.
Egzemplarz do natychmiastowego odbioru w kolorze białym z dość bogatym wyposażeniem to wydatek 59 900 zł. Minus – pod maską ma tylko 95 koni, a nie 115. No i napęd 2WD. Auto świetnie sprawdzi się w rękach spokojnego kierowcy, który rzadko zjeżdża z utwardzonych dróg.
Duster 1.5 dCi 95 KM 2WD >>>tu<<<
Jeśli jednak napęd 4WD to podstawa, a pod maską miałaby pracować benzyna, to znalazłem nie wiele droższy egzemplarz z silnikiem 1.3 TCe o mocy 130 KM i napędem na wszystkie koła. Cena – 65 500 zł!
Duster 1.3 TCe 130 KM FAP 4WD Comfort >>>tu<<<
Mój wybór – mimo wszystko diesel!
Opel Astra V
To ostatni dzwonek na zakup Astry ze starym i dobrym silnikiem 1.4 turbo. Wyprzedawane są egzemplarze z placów, co prawda wyposażone już w filtr cząstek stałych, ale to wciąż niekłopotliwa, żywotna i dynamiczna jednostka sprawdzona na placu boju w wielu modelach Opla.
Jeszcze rok temu można ją było kupić bez FAPa – sam przymierzałem się do tego auta we wrześniu 2018. Jeździłem wtedy 125-konną jednostką i muszę przyznać, że auto sprawiło na mnie dobre wrażenie.
Mnie udało się znaleźć egzemplarz 150-konny z automatem! i bardzo bogatym wyposażeniem za 71 900 zł.
Opel Astra V ENJOY 1.4 TURBO 150 KM AT6 START&STOP >>>tu<<<
Honda HR-V
Jeździłem tym autem dwa razy i za każdym razem byłem pozytywnie zaskoczony, jak bardzo czerpie ono garściami z dawnych dobrych czasów JDMów. Po pierwsze krótka i świetnie pracująca skrzynia biegów, po drugie silnik lubiący wysokie obroty, po trzecie – mimo pudełkowatej suvovatej postury – nie siedzi się w tym aucie jak na grzędzie.
Sądzę, że to dobra propozycja dla tych, którzy szukają auta nie do zamordowania, a jednocześnie liczą na więcej niż przyzwoite trzymanie przez niego wartości. Niestety cena wkracza już na pole „trochę drogo, ale jeszcze jakoś wyskubię te parę tysięcy”. Znalazłem egzemplarz za 80 550 zł do odbioru natychmiastowego!
Škoda RAPID
Na rynek weszła już Scala, więc ceny Rapidów poszły mocno w dół. Także tych czekających na nowych właścicieli na placach u dealerów. Znalazłem wersję 1.0 TSI 110 KM (naprawdę daje sobie świetnie radę z tym autem) za bardzo przyzwoite 58 000 zł.
Jeździłem Rapidem niejednokrotnie i muszę przyznać, że to wygodne auto, które swoimi gabarytami atakuje klasę kompaktów. Nawet z 95-konną jednostką można liczyć na dobre osiągi i bardzo niskie spalanie.
Warto zdecydować się na przedłużoną, 4-letnią gwarancję i pakiet serwisów. Mamy wtedy bardzo przewidywalną eksploatację całkiem przyjaznego użytkownikowi auta!
Škoda RAPID 1.0 TSI 110KM AMBITION >>>tu<<<
Fiat Tipo
Pamiętam jak czekałem na to auto. I pamiętam, że nie zawiodłem się, gdy pierwszy raz usiadłem za kierownicą 95-konnej wersji. Nie jest to demon prędkości, ale za te pieniądze – nie można wymagać niczego więcej.
Tipo ma sens w dwóch przypadkach – gdy szukamy jak najtańszego nowego auta (43 899 zł) oraz gdy szukamy dobrze wyglądającego, przyzwoicie jeżdżącego kompaktu z porządnym wyposażeniem taniej niż u konkurencji (61 300 zł).
W drugim – wersja Lounge 1.4 T 120 KM kombi sprosta wymaganiom większej rodziny.
Muszę przyznać, że 120-konny motor radzi sobie świetnie z tym autem. I tylko automatu brak…
Alfa Romeo Giulietta
W całym zestawieniu zrobiło się dość nudno? No to na osłodę wrzucam Alfa Romeo. Co prawda nie jeździłem Giuliettą z najsłabszym motorem pod maską, ale skoro Tipo daje sobie świetnie radę to ładniejsza Włoszka na pewno nie jest ostatnia na światłach.
Poza tym styl, smak, świetne prowadzenie i ogólna trwałość (tak, tak, ta Alfa się prawie nie psuje i dobrze trzyma wartość) dają jednoznacznie odpowiedź na pytanie – jakie auto kupić, żeby się nie nudzić, żeby każda podróż była przyjemnością i żeby nie czuć się jak ostatni pajac, który nie szanuje pieniędzy. 69 900 zł za nówkę sztukę z salonu w kolorze czerwonym z pełnym wyposażeniem i systemem DNA? W tej samej cenie dostaniecie biedną Skodę Scalę z silnikiem 1.0 95 KM. Moim zdaniem Alfa to rewelacyjna oferta.
Podsumowanie
W zestawieniu zabrakło Peugeota 301, którego nie ma już w polskich cennikach, a szkoda – z auta korzysta wielu taksówkarzy, a jego 115-konny silnik to trwały i dynamiczny wybór na lata. Nie pojawił się też Citroen C-Elysee, bo choć jest dostępny, to w podstawowej wersji, jego 82-konny silnik jest zbyt mało przekonujący pod względem osiągów, a diesel 1.6 HDi – zbyt drogi w zakupie.
Wybór jak widać jest więc mały, a ja pozwolę sobie to szybko podsumować. Jednym słowem: wygrywa Alfa Romeo Giulietta. Bezapelacyjnie. I radzę się spieszyć z zakupem, bo niebawem pewnie ujrzymy jej następczynię. Drugie miejsce zajmuje zapewne pod każdym względem lepsza Astra, no ale cóż – nie te emocje. Trzecie ex aequo – Honda i Dacia. Choć ciągnie mnie do motosportu to jednak zdecydowałbym się na rumuńskiego crossovera. Przegrywa stara dobra motoryzacja. Greta jest na pewno zadowolona.
A Ty, co byś wybrała/wybrał?
Adam Gieras