Aston Martin przyzwyczaił nas do zniewalających samochodów (no, poza Lagondą). Pięknych, niezwykle porywających i po prostu fajnych. Bez przesadnej wyniosłości. Wyglądających na warte miliony euro, jednak niewiele sobie z tego robiących.
To, co trafi do Gran Turismo 6 jest zdumiewające, bo w żaden sposób nie trafia do swoich kanonów, ani czegokolwiek, co można nazwać brytyjskim. Wystarczy popatrzeć na przód, by dość do wniosku, że już było coś podobnego. Czyżby Ford GT90?
Tak samo nadmuchane nadkola, niemalże identycznie wyglądająca kopuła wnętrza i wiązka świateł mijania bardzo przypominające szczeliny z Forda. Z tyłu jest dużo ciekawej, bo tam można zauważyć odrobinę One-77 w tylnych światłach, czy idealnie widocznym silniku V12, który – jak mniemam – ma 7.3 litra pojemności. Za pomocą dwóch turbosprężarek agregat ten produkuje równo 800 cyber-koni mechanicznych.
Może to pora na zakup fotela ze złączą wpinaną w rdzeń kręgowy?
Marcin Koński
fot. Aston Martin