Alpina wie, jak się tuninguje samochody. Nawet jeśli to luksusowy autobus dla 7 osób.
Czy mieliście kiedyś potrzebę dowiezienia gdzieś sześciu kumpli z prędkością 290 km/h? Ja też nie, ale w razie co, jest na rynku odpowiedni samochód. Alpina wzięła na podnośnik BMW X7 M50i i wymieniła parę części na nowe.
Kończąc śmieszki, zupełnie poważnie jaram się marką Alpina. To tak jakby mieć BMW, ale lepsze. Mniej wulgarne, bardziej eleganckie. Mniej na tor, a bardziej grand tourer. No i nie musiałbym się nigdy przyznawać, że jeżdżę BMW, bo na kierownicy jest znaczek Alpiny, a VIN nie przypomina tego z Bawarii.
Moja fascynacja Alpiną zaczęła się od Z8 i to był samochód idealny do tego typu 'tuningu’. X7 takie nie jest, choć parametry budzą szacunek. Silnik V8 4,4 l ma 620 KM, więc pewnie tyle, ile miałoby X7 M, gdyby takie istniało. Na pełnym gazie da się pojechać aż 290 km/h. Siedmioosobowym SUV-em! W standardzie są felgi 21″, ale kto by chciał takie maleństwa. Obowiązkowo trzeba więc dokupić o 2 cale większe. Bardziej będą pasowały do auta ważącego prawie 2,7 t. Oczywiście z zewnątrz wszystko zostało zrobione tak, jak na Alpinę przystało. Są wielkie wloty powietrza, granatowy lakier i napis na przodzie. V8 lepiej brzmi niż w serii za sprawą wydechu pożyczonego z modelu B7.
Ten samochód jest bez sensu, zupełnie jak Merc G63 AMG czy Range Rover SVR. Ja i tak chciałbym wszystkie trzy, ale niestety nie mam 150 tysięcy euro. Może w przyszłym tygodniu się uda.
Bartłomiej Puchała
fot. Alpina