Hyundai rozwija swoją gamę sportowych samochodów. Po świetnym I30 N i jeszcze lepszym I20 N na horyzoncie pojawia się Elantra N. A już podstawowa odmiana tego auta robi wizualnie niezłe wrażenie.
Ma mieć 280 KM, agresywną karoserię i zerwać z określeniem budżetowego sedana dla krajów gorzej rozwiniętych. Moim zdaniem już zwykła odmiana Elantry radzi sobie bardzo dobrze w świecie współczesnych aut. Skupmy się jednak na tej wzmocnionej i sportowej wersji.
Cała moc to wynik pracy nad 2-litrową jednostką benzynową, która została sprzężona z 8-biegowym automatem DCT. Kiepską informacją jest fakt, że w tym modelu nie uświadczymy możliwości wybrania manualnej przekładni. Na szczęście jednak zamontowano tu dyferencjał więc napęd na przód będzie efektywnie wykorzystywany. W końcu Hyundai ma swoje wozy w WRC, więc ma skąd czerpać wzorce
Poprawiono też sztywność nadwozia oraz układ hamulcowy. Twardsze jest też zawieszenie, co w połączeniu z 19-calowymi kołami może męczyć w codziennej jeździe, ale pomoże w prowadzeniu.
Wizualnie Hyundai Elantra N też nie zawodzi. Połączenie błękitu z czarnymi i czerwonymi wstawkami naprawdę robi wrażenie. Cała karoseria tego sedana pokryta jest ostrymi liniami, a i reflektory są bardzo agresywne.
Najciekawszy jest jednak dyfuzor z ogromnymi końcówkami rur wydechowych oraz czarny spoiler. Lotka jest naprawdę wielka, więc miejmy nadzieję, że służy nie tylko względom wizualnym.
Praktyczne nadwozie z 4 drzwiami niestety nie dla Europy!
Samochód przeznaczony będzie na rynek Australii, USA i Korei Południowej, a szkoda. W Polsce dostaniecie i30 n, i20 n i Kona N.
Konrad Stopa
Hyundai