Volvo nie stroni od samochodów elektrycznych, a model EX90 to ich najnowsza broń w tym segmencie. Czy duży, rodzinny i 7-osobowy SUV może być elektryczny? Po odbyciu krótkiej trasy wiem już co i jak!
Moje spotkanie z elektrycznym Volvo było dość krótkie, ale dość intensywne. W niedługim czasie udało się przejechać sporo kilometrów, a nie jest to takie oczywiste w aucie, które nie potrzebuje benzyny czy ropy. Poczytajcie o mojej małej relacji z EX90.
Podobne do XC90, ale…
Volvo EX90 dołączyło do grupy największych modeli szwedzkiej marki i w sumie jest bardzo podobne do spalinowego brata. XC90 to spory 7-osobowy wóz, który do rodziny pasuje idealnie. W końcu jest już z nami wiele lat i Volvo postanowiło spróbować przemienić go na auto elektryczne. Zmian jest jednak tak dużo, że tylko sprawne oko wychwyci jakieś podobieństwa.

Po pierwsze, EX90 jest równie wielkie co XC90. Karoseria ponad 5-metrowego SUV-a widoczna jest już na pierwszy rzut oka. Brak osłony chłodnicy i duże połacie blachy tylko potęgują to wrażenie. Cechą szczególną, oprócz zielonych tablic rejestracyjnych, jest dziwny garb nad przednią szybą, którą niektórzy kojarzą z londyńskimi taksówkami. Tak naprawdę to tam ukryty jest lidar, bo EX90 to prawdziwe auto przyszłości, które potrafi jechać niemal autonomicznie (o ile przepisy na to pozwalają). Przód auta tożsamy jest więc z innymi samochodami Volvo z grupy EX.
Dość odważny jest również tył samochodu. Tam główną rolę grają charakterystyczne reflektory w kształcie litery C. Zostały one połączone świetlną blendą, przez co samochód z tej strony wygląda bardzo nowocześnie. Ogólnie wraz z matowym, szarym lakierem jest trochę kosmicznie, a trochę ekologicznie. W każdym razie na pewno trendy. Jak na samochód aerodynamiczny przystało, chowają w nadwoziu się też klamki. Wszystko po to, by współczynnik oporu powietrza był jak najniższy – cx=0,29.

Jeszcze większy minimalizm w środku
Wsiadając do EX90 można poczuć się na początku trochę nieswojo. Owszem pionowy i spory ekran podobny jest do tych ze spalinowych modeli, ale reszta jest taka nowoczesna, lekka i jeszcze bardziej minimalistyczna. Już po wejściu widać i czuć ekologiczne materiały – czy to na desce rozdzielczej, czy na wygodnych fotelach.
Wrażenie nowoczesności potęguje mały ekran zegarów, duża kierownica i bardzo mało przycisków. W sumie na tunelu środkowym jest jedno pokrętło z przyciskiem, a tak to jedynie dźwignie za kierownicą lub klawisze na niej. Nie ma nawet startera, bo samochód gotowy do jazdy jest już wtedy jak kierowca usiądzie na fotelu. Wówczas wystarczy wybrać wajchą drive i można jechać.

EX90 to spore auto
Wymiary Volvo mają też swoje przełożenie w środku. W końcu ten spory SUV może zmieścić 6 lub 7 osób. W bagażniku zatem znajdziemy 2 rozkładane na płasko i elektrycznie (przycisk na słupku C) siedzenia, które oczywiście mają pewne ograniczenia, ale ja się na nich zmieściłem. W drugim rzędzie w zależności od konfiguracji może być 3-osobowa kanapa lub 2 fotele. Nasz egzemplarz mieścił 7 pasażerów i każdy z nich mógł cieszyć się odpowiednim klimatem, o który dbała klimatyzacja i świetne audio Bowers&Wilkins.
Pod sporą klapą bagażnika (oczywiście otwieraną automatycznie) znalazło się miejsce na 384 litry, ale gdy złożymy tylne fotele, to przestrzeń rośnie do 1057 litrów, a jak pójdziemy krok dalej (złożenie tylnej kanapy), to litraż kufra dobije aż do 2135 litrów. Co ciekawe, Volvo EX90 posiada też drugi bagażnik pod przednią maską. We frunku zmieścicie niewielkie przedmioty, bo jego pojemność to tylko 50 litrów.

Ktoś tu zapatrzył się na Teslę…
Tak, jak w przypadku Volvo EX30 nie da się ukryć, że większy model również podobny jest do Tesli. Oprócz kluczyka mamy kartę, a szereg obsługi jest podobnie skomplikowana jak w amerykańskich autach. Wszystko robi się za pomocą wielkiego ekranu, który jest czytelny, duży i ma ładne grafiki. Działa też płynnie, ale Europejczycy nie są przyzwyczajeni do ustawiania lusterek przez przyciski na kierownicy, czy otwierania schowka klawiszem w ekranie. Nawet głupie otwieranie szyb jest fikuśne i zamiast zrobienia 4 przycisków na drzwiach kierowcy jest 2 i trzeba najpierw kliknąć osobny przycisk, żeby sterować tymi tylnymi. Gdzie tu sens, gdzie logika?
Przez to pierwsze kontakty z autem mogą powodować zdziwienie oraz trochę problemów, ale z czasem idzie się do tego przyzwyczaić. A takich bajerów jest dużo więcej, więc jest się czym chwalić wśród kumpli. Najgorsze jednak, że system Volvo bywa zawodny – potrafi się zaciąć, zresetować czy wyłączyć. A to podczas jazdy bywa stresujące… Przypomnę, że w nim steruje się na przykład klimatyzacją, trybami jazdy itd.

Potwór na papierze
Wersja, którą widzicie na zdjęciach posiada dwa silniki elektryczne, więc jest autem z napędem 4×4. Nie to jednak zaskakuje, a dane techniczne. Łączna moc tego zestawu to aż 517 koni mechanicznych i 910 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Fakt, EX90 autem sportowym nigdy nie miało być, ale parametry ma do pozazdroszczenia. Przekładają się choćby na sprint do setki w 4,9 sekundy. Prędkość maksymalna, jak we wszystkich Volvo, jest ograniczona do 180 km/h.
Uzupełnieniem napędu jest jeszcze bateria o pojemności 107 kWh, która według teorii pozwoli przejechać niemal 500 kilometrów. Rzeczywistość jest jednak mniej optymistyczna, ale między 300-400 uda się pokonać na pewno. Na szczęście brakujący prąd można szybko uzupełnić. Maksymalna moc ładowania to aż 250 kW.

Jak jeździ Volvo EX90?
Niestety samochód w takiej konfiguracji waży aż 2,8 tony. Wygoda to chyba najlepsze słowo, które opisuje podróżowanie tym autem. Jest miękko, przyjemnie, a zawieszenie wybiera sporo nierówności. Dodając do tego masaż foteli jest naprawdę dobrze.
Za kierownicą jest podobnie, ale fizyki oszukać się nie da. Masa robi swoje i miękkie zastawy powodują, że samochodem potrafi bujnąć. W końcu ma być komfortowo, a nie sztywno i sportowo. Trzeba też o wadze pamiętać podczas hamowania, bo mimo dobrych hamulców czasem może zabraknąć metrów.

O bezpieczeństwo dba jednak grupa asystentów kierowcy. Volvo EX90 naszpikowane jest technologią, która mocno wspiera prowadzącego (adaptacyjny tempomat, kamery 360, jazda półautonomiczna), ale też mocno go musztruje. Może nie jest to poziom chińskich aut, ale odbiega też od europejskiej średniej. Na szczęście można te funkcje trochę powyłączać – niestety każdorazowo.
Koszty powalają
Mimo, że elektryki z miesiąca na miesiąc tanieją, to jednak za duże auto tego typu trzeba wydać naprawdę sporo pieniędzy. W przypadku EX90 będzie to minimum 399 tysięcy złotych. To, za słabszą przednionapędową wersję, która ma 279 KM. Potem w cenniku jest wersja 4×4 z 408 KM. Cena o 30 tysięcy złotych. Najmocniejsza opcja takiego Volvo to wydatek niemal pół miliona złotych (od 479 900 złotych). Dużo, ale przecież Volvo XC90 też tanie nie jest (od 389 tysięcy złotych), więc różnica nie jest jakaś ogromna.
Spotkanie i jazda EX90 można porównywać do swego rodzaju doświadczenia, bo nie jest to potoczny i powtarzalny samochód. W mojej ocenie jeszcze na takie auto jako jedyne w rodzinie trochę za wcześnie, ale myślę, że w Skandynawii lub zachodniej Europie chętni się znajdą.

I dobrze, w motoryzacji potrzebna jest różnorodność, a tej coraz mniej.
Konrad Stopa
Zdjęcia Volvo EX90 Twin Motor Performance:







































