Następca Volkswagena Tiguana Allspace – Volkswagen Tayron – jest już dostępny na polskim rynku i już wiem, że będzie w stanie szturmem wejść do gry wśród dużych SUV-ów. Spędziłem z nim kwietniowy weekend, a o to szybkie wnioski na jego temat.
Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że to po prostu rozrośnięty Tiguan. I tak, i nie. Bazą był oczywiście ten model, natomiast przyglądając się, znajdziemy szereg różnic. Rozstaw osi został zwiększony o 11 centymetrów, a sama karoseria wydłużyła się aż o 25 centymetrów. Mamy więc do czynienia z prawie 4,8-metrowym samochodem, mogącym pomieścić do 7 osób na swoim pokładzie.
Linia maski została podniesiona o kilka centymetrów, dodając Tayronowi nieco wizualnych gabarytów. LED-owe reflektory IQ.Light z technologią matrycową zostały połączone podświetlaną blendą oraz podświetlanym logo marki. 20-calowe felgi uważam za optymalne do tego samochodu – mniejsze sprawiają, że wygląda jak resorak na kółeczkach, a większe wpływają na obniżenie komfortu podróżowania, zmniejszając profil opony.
Przestronny, rodzinny
Z tyłu zastosowano znane już rozwiązanie, czyli listwę świetlną oraz ponownie – podświetlane logo. Wzór świateł został zmieniony względem mniejszego brata, dzięki czemu łatwiej je będzie rozróżnić. W wersji siedmioosobowej do dyspozycji mamy 850 litrów bagażnika (345 litrów gdy podróżuje komplet pasażerów), natomiast w opcji pięcioosobowej jest to 885 litrów. Pod podłogą znalazło się nieco miejsca na chociażby mniejsze plecaki czy schowanie rolety, gdy chcemy przewieźć pociechy w trzecim rzędzie.
Pociechy, bo nikt inny się tam nie zmieści. No chyba, że pijany grotołaz, bo raz, że ciasno, a dwa, że nie wiadomo, czy wysiadać najpierw głową czy nogami. Osobom powyżej 150 centymetrów nie róbcie tej krzywdy i nie każcie im tam podróżować. Jednocześnie, fotele w bagażniku nie mają Isofixów jak chociażby Touran, więc mniejszych członków rodziny też tam nie przetransportujecie. Siedziska są krótkie, a kanapa drugiego rzędu jest umiejscowiona na tyle nisko, że gniecie stopy. Pod tym kątem o wiele pozytywniejsze wrażenia mam z Hyundaia Santa Fe.
Drugi rząd na brak miejsca nie może narzekać. Jest go tutaj zdecydowanie więcej niż wystarczająco, a komfortową podróż będą miały nawet osoby o wzroście ponad dwóch metrów. Pasażerowie do swojej dyspozycji mają dwa gniazda USB-C, trzecią strefę klimatyzacji oraz rolety przeciwsłoneczne montowane w drzwiach. Same drzwi są na duże, co umożliwia bardzo wygodne wsiadanie i wysiadanie. Uważam jednak, że mogłyby się otwierać nieco szerzej.
Jak to jeździ?
Nadszedł więc moment zajęcia miejsca za kierownicą. Nie będę tu nic pisał, zobaczcie sobie test Tiguana… Kokpit został żywcem wyjęty z tego modelu i wsadzony tutaj. Jedynie panel przed pasażerem został nieco wciśnięty do środka (dzięki czemu możecie zerknąć na ohydne okablowanie za 15-calowym monitorem…), a w wersji wyposażenia Elegance możecie mieć drewniane listwy ozdobne. Na szczęście w standardzie jest mniejszy, 12.9-calowy ekran, który też w zupełności wystarczy.
Egzemplarz, którym miałem przyjemność jeździć, miał pod maską przyjemnie chodzącą jednostkę wysokoprężną. Dwulitrowy diesel o mocy 193 koni mechanicznych, a do tego napęd na wszystkie cztery koła. Ten samochód, ruszając spod świateł, naprawdę wciska w fotel. Na trasie trzeba się liczyć ze spalaniem około 7 litrów, a w cyklu mieszanym te wartości wzrastają do 8,5 l na 100 km.
Tayron zapewnia naprawdę komfortowe podróżowanie.Jest przyjemnie wyciszony, przestronny w środku, a zawieszenie DCC Pro zapewnia kilkanaście możliwych konfiguracji twardości. Uprzedzam pytanie – jest o niebo lepiej niż w Tiguanie i Passacie, gdzie uszy więdły od stuków z zawieszenia. W nowym modelu zostało to poprawione i różnice czuć znacząco.
Oko cieszą fizyczne przyciski na kierownicy, ale szkoda, że klimatyzacja nadal jest sterowana z ekranu. Uważam, że fotele podstawowe są w zupełności wystarczające (kubełkowe dla wersji R-Line, w wersji Life i Elegance mają standardowy wzór). Mają masaż i podgrzewanie, a do tego zapewniają naprawdę świetne trzymanie. Jeśli zamiast 3 trybów masażu potrzebujecie ich 4 razy tyle, chcecie wentylację oraz fotel całkowicie ze skóry, to przygotujcie się na wydatek minimum 11 000 złotych, bo tyle trzeba dołożyć do siedzisk ergoActive.
Co myślę o Tayronie?
Tak naprawdę jest to większy, poprawiony Tiguan, który awaryjnie pomieści 7 osób na pokładzie. Wizualnie trafił w moje gusta, choć nie jestem przekonany do wzoru tylnych lamp w kształt X. Na razie miałem możliwość sprawdzenia tylko jednej jednostki silnikowej i wyposażenia, natomiast na zaproszenie marki przyszły tydzień spędzę na evencie dotyczącym tylko i wyłącznie nowego Tayrona. Na pewno będę mógł więc wtedy również przekazać więcej szczegółów w kontekście innych jednostek napędowych i opcji wyposażenia.
Ile kosztuje Tayron?
Najtańszy Tayron startuje od 180 290 złotych za wersję z silnikiem eTSI 1.5 150KM i napędem na przód. Uważam to jednak za zabójstwo dla auta i przy takich gabarytach doradzałbym od razu dwulitrowy silnik o mocy 204 koni mechanicznych i napędzie 4Motion. Taka konfiguracja rozpocznie się od 202 500 złotych. Fani diesli również znajdą coś dla siebie – silniki 2.0 generują albo 150, albo 193 konie mechaniczne. Jeśli chcemy zrobić ukłon w kierunku ekologii to w konfiguratorze odnajdziemy dwa napędy typu plug-in. Jeden bazuje na jednostce 1.5 150KM (łączna moc 204 konie i cena od 211 390zł) a druga na 1.5 177KM (łącznie 272KM i cena startująca od 224 890 zł).
Kacper Mazur
Za użyczenie samochodu na okres testu dziękuję salonowi Auto Group Luzar Wieliczka
Zdjęcia Volkswagen Tayron:
Dane techniczne Volkswagen Tayron R-Line Plus 2.0 TDI:
Silnik: diesel
Pojemność: 1998 cm³
Moc: 193KM
Maksymalny moment obrotowy: 400 Nm
Skrzynia biegów: 7-stopniowa, automatyczna DSG
Napęd: Na cztery koła 4Motion
0-100 km/h: 8 s.
Cena: od 180 290 złotych, testowany egzemplarz około 285 000 złotych