Site icon Motopodprad.pl

5 minut z… Porsche Cayenne GTS

Porsche Cayenne GTS 2 e1464615505395

Porsche Cayenne GTS 2 e1464615505395

Nasza praca czasem wiąże się z przyjemnościami, które jak to mówią „… szybko się kończą”. Stąd właśnie pomysł na cykl poświęcony mojej współpracy z autami, które prowadziłem za krótko by stworzyć standardowy test okraszony pięknymi zdjęciami. Na pierwszy ogień – niecodzienny SUV w raczej niepowtarzalnej specyfikacji.

Dodam jedynie, że postaram się tutaj opisywać takie auta, które naprawdę są szczególne i niespotykane, a nie wszystkie te, którym nie mogłem poświęcić za wiele czasu. Stąd też nie będzie tu mowy o Passatach, Astrach i innych takich, a tylko o tych, które większość z nas widzi tylko na zdjęciach w sieci. Wybaczcie też, że niestety takimi będę się posiłkował, ale mój cegłowaty smartfon nie zawsze zrobi fotki nadające się do pokazywania szerszemu gronu publiczności.

Ale od początku, bo sam widok tego sportowego SUV-a podpowiada, że mamy do czynienia z nietypowym autem. Będąc szczerym nie jestem fanem Cayenne od samego powstania tego modelu. Przecież to skandal dla tej marki, że musiała się tak „sprzedać”. Dzisiaj po Cayenne, Panamerze i nowym Macanie szok minął, a wersje GTS lub Turbo po prostu są dowodem na to, że aktualna moda może przybrać legendarny szyk. Jak to się nazywa – coś w stylu vintage?

Ok, Cayenne GTS to spory SUV w bardzo unikatowym opakowaniu. Wielki, czarny grill z przeprojektowanymi zderzakami, przyciemnione szyby, wielkie 20-calowe czarne felgi, zza których wystają pomarańczowe zaciski hamulców, poczwórny wydech i lotka przy tylnej szybie wyglądają trochę na granicy wiejskiego tuningu, ale są do zaakceptowania i mocno wyróżniają samochód z tłumu. Robi to również limonkowy lakier zarezerwowany dla tych wersji aut. Mnie osobiście się nawet podobał, bo czynił z Porsche Cayenne naprawdę oryginalny samochód, ale z drugiej jednak strony chyba był za bardzo hardkorowy. Patrząc na spojrzenia ludzi z ulicy, czułem, że mają wątpliwości co do mojej męskości, a chyba nie chciałbym tego odczuwać wydając na auto prawie 700 tys. złotych!

Tak, właśnie tyle kosztuje ten egzemplarz – dokładnie mówiąc wersja GTS to koszt od 480 tys. złotych, ale korzystając z kilku dodatków ta kwota szybko się podnosi.. Pozwólcie jednak, że mając do dyspozycji auto tylko na chwilę, z uporem ekonomisty nie będę Wam nudził o pieniądzach. Jest drogo i to czuć od pierwszego wejrzenia. Wystarczy też otworzyć wielkie drzwi i wspiąć się do środka. Dobrze czytacie, wspiąć, bo za kierownicą Cayenne siedzi się wysoko i pięknie ogląda mijające samochody. Oprócz tego można spojrzeć na sporą konsolę centralną wypełnioną kilkudziesięcioma przyciskami. Do tego dwa wystające uchwyty, które wyglądają komicznie, ale o dziwo mogą się przydać. Uzupełnieniem wnętrza jest wszędobylska alcantara (nawet na kierownicy, co jest lekko irytujące) oraz wyświetlacz systemu infomedialnego, który jest dotykowy i skrywa nawigację, audio itp. Poza tym cechy Porsche – kluczyk po lewej stronie (a raczej pokrętło – system bezkluczykowy), obrotomierz w centralnym miejscu zegarów i analogowy zegarek na środku deski rozdzielczej. Miłe akcenty w środku? Kulkowe pokrętełka na kierownicy (np. od głośności) oraz przeszycia w kolorze lakieru – to detale, które rzuciły mi się w oczy nawet w tak krótkim obcowaniu.

Myślę jednak, że najbardziej interesuje Was jednak to jak jeździ GTS. Pamiętajcie, że najszybsze są wersje Cayenne TURBO i TURBO S, ale i GTS potrafi nieźle namieszać. Wystarczy włączyć tryb Sport, który obniża zawieszenie (pneumatycznie nawet o 2 cm ), aktywuje głośniejszy wydech oraz ściąga elektroniczne kagańce z samochodu. Wtedy to, Cayenne przestaje być rodzinnym SUV-em, a wielką bestią ryczącą za naszymi plecami. Bulgoty i strzelanie z wydechu to żaden kłopot, ale do poziomu doznań akustycznych z Audi RS6, czy wydechów Akrapovica mu daleko. Mimo to naprawdę „słychać spore wow”, a co najlepsze nie są to tylko przechwałki Porsche, bo ten samochód naprawdę potrafi wcisnąć w fotel.

Dzieję się tak dzięki 440 KM wyciśniętym z V6 oraz 600 NM maksymalnego momentu obrotowego. Ważne, że tę wartość mamy do dyspozycji już od 1600 RPM, co zapewnia ogromnego kopa. Aż tak dużego, że możemy pierwszą setkę osiągnąć w 5,1 sekundy, a dość szybko zobaczymy również 2 setkę, a i nawet 262 km/h prędkości maksymalnej. Nad sprawnymi osiągami pracuje również 8-biegowy automat (dwusprzęgłowy tiptronic S), który nie jest niestety skrzynią PDK, ale niczego mu nie brakuje. Co więcej Cayenne GTS mimo tak wielkich gabarytów nawet w szybkiej jeździe prowadzi się pewnie. Niestety nie są to doznania choćby z 911, ale i tak wielki szacun dla inżynierów za tak dobre trzymanie auta. To zasługa napędu 4×4, który podobno radzi sobie również w terenie, ale wersja GTS raczej tam nigdy nie wjedzie… bynajmniej ja nie miałem takiego zamiaru.

Przyznacie, że jak na ponad 2-tonowe auto brzmi to całkiem zachęcająco. Gdybym tym samochodem nie jeździł, pewnie miałbym wątpliwości co do jego sensu istnienia i faktycznego dawcy emocji. Po tej krótkiej przygodzie stwierdzam jednak, że ten samochód robi ogromne wrażenie i powtórzę się jeszcze raz – jest naprawdę niezły. Nadal jednak zastanawiam się kto by miał go kupić i dlaczego. Porsche Cayenne GTS traktowałbym raczej jako formę ciekawostki i mocnego egzotyka, który naprawdę nadal jest zwykłym i praktycznym Cayenne, ale w mgnieniu oka może zmienić się w lekko napompowanego sportowca!

Konrad Stopa

fot. Porsche / autor

Exit mobile version