Powolna jazda kabrioletem to jedna z ciekawszych możliwych motoryzacyjnych przejażdżek. Oczywiście o ile nie pada deszcz lub nie ma czterdziestopniowej patelni…
Tak się jakoś składa, że osobiście w ogóle nie mam szczęścia do kabrioletów i wszystkie testowe samochody zazwyczaj mnie po prostu omijają i trafiają do innych kolegów z redakcji. Z drugiej strony kabriolety to na tyle rzadkie auta w Polsce, że trudno się dziwić, że żaden z moich znajomych takiego nie posiada. Taki stan rzeczy długo mnie smucił, ale w końcu udało się to zmienić – sprawdźcie jak!
Otóż w moje ręce na chwilę wpadło, trochę wyśmiewane przez motoryzacyjny światek, „ubogie” Porsche Boxster. A przepraszam, już nie Boxster, tylko 718, bo pod taką nomenklaturą kryje się teraz ten nowy model. Przyznajcie, że jak na pierwszy raz z kabrioletem to i tak całkiem zacnie?
Dokładnie rzecz ujmując, mogłem się przejechać wersją bez dachu (zwaną właśnie teraz Boxster – z dachem to Cayman) z tajemniczą literką S i mocno neonowym, polakierowanym na pomarańczowo nadwoziem. Downsizing i ekologia sprawiły, że nowe 718 oferowane jest z… silnikiem R4 pod maską. Na szczęście ma on nadal sporo mocy, zwłaszcza w wersji S, bo aż 350 KM (standardowo 300 KM), więc o osiągi można być spokojnym – w tym małym nadwoziu są wręcz niesamowite.
Przyspieszenie 4,4 s do setki czuć od razu po mocniejszym dociśnięciu prawej stopy. W sumie oprócz niej i rąk na kierownicy nie potrzeba nic więcej robić, tylko delektować się pokonywaniem kolejnych kilometrów. Do takie cruisingu polecam fenomenalną automatyczną skrzynię PDK, która wykona swoją pracę dużo lepiej niż 80 % kierowców posiadających takie Porsche. Prędkość maksymalna? 285 km/h, aczkolwiek kto przy zdrowych zmysłach jechałby tyle bez dachu?
Oczywiście dach jest elektrycznie składany w kilka sekund oraz wykonany z miękkiego tworzywa. Czerń kontrastująca się z małą, zwięzłą karoserią w krzykliwym kolorze niesamowicie przyciąga wzrok na ulicy, a przy tym wygląda całkiem „kozacko”. Niestety przyciąga też sporo insektów i zwierząt latających większego kalibru – kto by się tym jednak przejmował spokojnie krocząc w promieniach Słońca i najnowszych okularach przeciwsłonecznych?
Mimo, że Porsche 718 na pierwszy rzut oka przypomina miniaturkę 911 to zapewnia równie dobre wrażenia z jazdy. I to nie tylko wtedy gdy wybierasz się „eską” na tor by wyciągnąć siódme poty z 2,5-litrowego benzynowego motoru oraz napędu na tylną oś, ale także gdy ściągniesz dach i po prostu wyjedziesz kawałek poza miasto. 718 to auto, które po prostu da się spokojnie ogarnąć bez zbędnego stresu z tyłu głowy, że mocniejsze dociśnięcie gazu może skończyć się wizytą w szpitalu – to ważne, bo taka świadomość czasem odbiera całą frajdę z jazdy. W tym przypadku była ona całkiem spora.
Moja przygoda z Porsche 718 Boxter S trwała na tyle krótko, że nie powiem Wam o niuansach nadwozia i jego różnicach po wybraniu odpowiedniego trybu jazdy, ale podkreślę jedno: Cayenne GTS brzmiało dobrze, ale jakoś tak jakby po kuracji ugrzeczniającej. W 718 Boxter S wydech jest drapieżniejszy, a pewnie sami domyślacie się co to znaczy, gdy od tego pięknego dźwięku nie dzieli was kupa stali w postaci dachu… (po prostu magia!).
Cena? Od 325 tys. zł wzwyż, więc kupno najtańszego kabrioletu Porsche sobie odpuszczę, ale sam rodzaj nadwozia – kto wie, może mnie kiedyś skusi!
Konrad Stopa