Czy siedząc głównie na tylnym siedzeniu można oceniać dany samochód? Obiektywnie i szczegółowo na pewno nie, ale w moim felietonie i serii #5minutz jak najbardziej. Sprawdźcie jak miło spędzić chwilę w nowym Maybachu.
U konkurencji na pewno znajdziecie standardowe teksty na temat Mercedesa S600 Maybach obfitujące w „ochy i achy” nad tym następcą ultraluksusowej marki znanej w Polsce dzięki jednemu, specyficznemu jegomościowi w czerni. Stronię od polityki, więc przejdę do swojego researchu. Na początek zacznę od wady i wcale nie chodzi o cenę tego pojazdu (chociaż ta jest kosmiczna). Jest nią mały bagażnik (naprawdę przez nagłośnienie i lodówkę jest niewielki, a do tego ma bardzo nieregularne kształty).
Co on zgłupiał narzekając na Maybacha? – myślicie. To jednak już koniec narzekań, chociaż wydając takie pieniądze (testowy egzemplarz kosztował lekko ponad milion złotych) wolałbym mieć przedstawiciela unikatowej marki niż kolejnego Mercedesa w specjalnej wersji. Owszem nie zamówicie już Maybacha, a tylko Klasę S w najbogatszej wersji wyposażenia z tym właśnie przydomkiem. Oczywiście na karoserii znalazły się wyróżniki, jak specjalne emblematy czy 20-calowe felgi o specyficznym wzorze nawiązujące do poprzednika. Auto jest też dłuższe o kilkanaście cm, ale z zewnątrz to nadal jednak S-Klasse.
Podobnie jest również we wnętrzu, które przynajmniej z perspektywy kierowcy jest bardzo zbliżone do tańszej Klasy S i pachnie nieziemsko. Są najwyższej jakości materiały, skóra, aluminium, drewno, które idealnie pasują do prezesa firmy. Nie sposób wymienić też wszędobylskiej elektroniki z pięknym oświetleniem ambientowym. Ich połączenie wygląda bardzo elegancko, profesjonalnie i nowocześnie zarazem. Środek Maybacha to po prostu 5-gwiazdkowy hotel, lecz naprawdę „wow” robi się na tylnym fotelu.
Fotelu, a nie kanapie, bo to dwa osobne fotele niczym z lobby hotelu, ale w dubajskim standardzie, które rozkładają się do pozycji półleżącej, są regulowane w każdej części i mogą tez masować. Wada? Nawet przy 3,4 m rozstawu osi brakuje miejsca dla leżących osób wyższych niż 180 cm – ja mam mniej, więc się mieściłem, ale Wy możecie mieć problemy.
W zamian jednak można obejrzeć na 10-calowych ekranach telewizję z multipleksów, filmy z DVD lub skorzystać po prostu z Internetu. Do obsługi posłuży intuicyjny pilot oraz bezprzewodowe słuchawki, które są częścią 24-głośnikowego audio Burmester (nie dość, że gra zniewalająco, to jeszcze tak samo wygląda). Uprzyjemniając seans można napić się szampana z lodówki i zjeść przekąski na rozkładanym stoliku. Gdybyście zapomnieli poinformować żonę o powrocie do domu, możecie skorzystać z bezprzewodowego smartfona Mercedesa.
Czy to niewystarczające powody, by nie przesiadać się za kierownicę? Naprawdę na tylnym fotelu można się zrelaksować, popatrzeć przez ogromne okno dachowe, posłuchać muzyki i zapomnieć o irytującym świecie za szybą. Pomaga w tym niesamowite wyciszenie oraz bardzo komfortowe zawieszenie, ale o tym za chwilę.
Oczywiście udało mi się również Maybacha poprowadzić i poczuć 6-litrowe V12 z dwoma turbosprężarkami pod moją prawą stopą. Poczułem to również na drewnianej kierownicy działającej tak lekko jak dłonie masażystki oraz równie miłemu zestrojeniu zawieszenia. Kojarzycie pewnie system Magic Body Control i reklamę kury – nawet bez niego jadąc Maybachem czujesz się jak w samolocie lub pociągu – tylko jest ciszej i nie ma denerwującego „szu-szu”.
Co więcej dostarcza prowadzenie tego Mercedesa? Oprócz przyjemności mało emocji, chociaż 530 KMi 830 NM potrafi pociągnąć 2335 kg auto do 100 km/h w 5 sekund. Tak samo szybko potrafi pojechać WRX STI, ale w nim pomniecie drogą koszulę i poczujecie pot na plecach. Wysiadając z Maybacha możecie bez większego problemu i odstępu czasowego od razu odwiedzić królową Elżbietę na herbatę.
Zatem czy Maybach ma jakieś wady? Dla szarego obywatela z jednej strony ma, bo dużo kosztuje, dużo pali i jest irracjonalny. Z drugiej jednak strony oferuje tak bogate wyposażenie, że trudno sobie je nawet wyobrazić (nauka wszystkich udogodnień wymaga sporo czasu), ponieważ możliwości są przeogromne. Nie wiem jak na Mercedesa S600 Maybach patrzą potencjalni klienci, bo ich pewnie cena, spalanie czy obsługa nie obchodzi, ale nie ma się co nad tym zastanawiać. Można tylko lekko pozazdrościć, ale osobiście sądzę, że bardziej tylnego niż przedniego fotela. Wam życzę, żebyście mieli okazję, właśnie jako pasażer, S600 Maybach się przejechać.
Konrad Stopa
Fot. autor / Mercedes
PS. Nie zabijajcie mnie za podsumowanie. Po prostu do prowadzenia są inne samochody!