Site icon Moto Pod Prąd

5 minut z – Lexus LC500h

1 5

1 5

Od tego auta nie można odwrócić wzroku. Jego kosmiczna sylwetka obraca ludziom głowy, jakby były kołowrotkach. Lexus LC po prostu magnetyzuje, ale czy tak samo przyciąga za kierownicę? Miałem „5 minut” by to sprawdzić!

W skrócie Lexus LC to udany współczesny odpowiednik LFA. Na ulicy wygląda tak samo egzotycznie, nielogicznie, ale na szczęście jest bardziej przystępny i przez to zapewne będzie bardziej popularny. Po roku od światowej premiery powoli trafia na polskie ulice.

Sylwetka tego sportowego coupe po prostu urzeka. Długa maska i krótki tył przynosi na myśl najlepsze karoserie świata. Wielki grill na masce oraz ostre linie dobrze definiują cechy Lexusa. Najbardziej egzotyczne są jednak chyba same reflektory, które oprócz dobrych parametrów technicznych, są nie do podrobienia. Drugim tak charakterystycznym elementem są klamki (na stałe wsunięte w drzwi), które automatycznie się wysuwają podczas otwarcia centralnego zamka. Tak więc wizualnie jestem zafascynowany nowym LC – z 21-calowymi felgami nawet w białym lakierze „dawał radę”.

Szokująco było również we wnętrzu samochodu. Zestawienie kolorystyczne pomarańczowego (skóra) i granatowego (alcantara) jest trochę przaśne i pasuje bardziej do tuningu z Dubaju lub Tokio niż eleganckiego, azjatyckiego producenta. Abstrahując jednak od tego, LC to typowy sportowiec. Siedzi się w nim nisko i pewnie, a wszystkie opcje skierowane są pod kierowcę. Dzięki temu środek ciężkości jest blisko niego, by lepiej wyczuć samochód. Wnętrze to typowe 2+2, ale nie będę ukrywał, że auto jest raczej dla duetu.

Pozwólcie, że ominę szereg elektronicznych bajerów, które Lexus posiada. Ważnym aspektem jest to, że ich ergonomia jest prosta, a sterowanie za pomocą gładzika działa lepiej niż w poprzednich Lexusach. Nie rozumiem tylko pokręteł wystających z obudowy zegarów, którymi sterujemy ESP lub trybami jazdy – po prostu wyglądają dziwnie. W aucie za prawie pół miliona złotych nie brakuje za to udogodnień w kwestiach komfortu, audio (Mark Levinson) lub bezpieczeństwa. Nie zabrakło również mechanicznie przesuwanej tuby zegarów za kierownicą znanej z poprzednich modeli tego luksusowego producenta.

W krótkim spotkaniu z autem ważne jest pierwsze wrażenie. Te z serca już znacie, a jak z rozsądkiem? Do chwilowej dyspozycji miałem wersję hybrydową Lexusa LC500. Co oznacza taka specyfikacja? Oprócz zaawansowanej inżynierii (Multi Stage Hybrid System) to benzynowy motor V6 o pojemności 3,5 litra wraz z motorem elektrycznym, który wspomaga auto w dole do prędkości 140 km/h. Tandem ten rozpędza auto do setki w 5 sekund, dając maksymalny moment obrotowy już od chwili ruszenia (500 NM). Moc maksymalna? 367 koni mechanicznych.

I to najlepsze co może spotkać Cię w tej hybrydzie. Wbicie w fotel i prowadzenie. Lexus LC500h trzyma się drogi jak mało, które auto. W ogóle nie czuć w nim prędkości, a dzięki trybom jazdy może być uniwersalny. Stąd nie jest ani za miękki, ani za twardy, a prowadzi się przy tym bardzo łatwo.

Na minus muszę jednak zaznaczyć skrzynię biegów z hydrokinetycznym sprzęgłem dając aż 10 przełożeń. Działa błyskawicznie, ale ma pewne „ale” – przy znacznym przyspieszaniu trochę wyje. Drugie co może rozczarować to dźwięk silnika, lecz w hybrydzie to raczej normalne. Przecież w ekologicznych autach liczy się bardziej, żeby słychać go nie było.

Jak zatem czuje się po chwili z LC500h? Jestem trochę zmieszany, ale zaciekawiony. Czuję, że zwykła odmiana LC500 przekona mnie w 100 %. Może już niedługo będzie okazja sprawdzić V8 i 471 KM – trzymajcie kciuki.

Konrad Stopa

Fot. Grzegorz Wawryszczuk

1 5

 

Za udostępnienie auta dziękujemy Lexus Kraków!

Exit mobile version