Nowy rok postanowiliśmy przywitać z wysokiej półki. I tak jeszcze przed rozpoczęciem Dakaru porozmawiałem z jego mistrzem. Rafała Sonika nie trzeba nikomu przedstawiać – zobaczcie jak odpowiedział na nasze „10 pytań do”.
Na kilka dni przed startem tego morderczego rajdu namówiłem Pana Rafała na krótki wywiad. W związku z taką postacią musieliśmy lekko przemodelować nasze standardowe pytania, ale chyba nie będziecie mieli nam tego za złe? Mam tylko jeden warunek – trzymajcie kciuki za występ naszych quadowców, bo rajd zaczął się w poniedziałek!
1. Jakie było Twoje pierwsze auto?
To była Syrena 102 w pięknym, żółtozłotym kolorze. Woziliśmy nią narty z Zakopanego do Krakowa, a ponieważ nie miałem wówczas jeszcze prawa jazdy, musieliśmy za każdym razem robić casting na „kierowcę”, czyli osobę, która mogła jechać z nami i w razie kontroli szybko wskoczyć za kierownicę. Samochód był tak wyszpachlowany, że można było po nim chodzić, a i tak nie było szans na pozostawienie jakichkolwiek wgnieceń w karoserii. Co ciekawe towar, który woziliśmy z kolegami tą Syreną kilku, albo nawet kilkunastrokrotnie przekraczał jej wartość…
2. Czy próbowałeś kiedykolwiek zaimponować komuś (np. dziewczynie) swoim samochodem?
Był taki czas, kiedy wszyscy „młodzi” biznesmeni z Krakowa, którzy chcieli pokazać, że w życiu udało im się zarobić kupę kasy jeździli swoimi samochodami nad zalew w Kryspinowie. Przyznaję, że początkowo też tam jeździłem, ale szybko zrozumiałem jednak, że to płytkie. Że jest w tym wyłącznie blichtr, pod którym czai się pustka.
3. Jakiego auta nie życzyłbyś wrogowi?
Jestem pragmatykiem i również samochodów nie traktuję w kategorii gadżetu, czy totemu, który chcę pokazywać światu. Liczy się ich funkcjonalność, a w drugiej kolejności estetyka. Dlatego nikomu nie życzę samochodu, który kupiłby dla przysłowiowego „szpanu”, a potem męczył się w nim, jak w za ciasnym bucie. I nie chodzi tu o to, czy kogoś lubię, czy nie. Z zasady nikomu źle nie życzę – nawet jeśli stanęła pomiędzy nami bariera braku porozumienia, więc tę odpowiedź możemy odnieść do każdej osoby.
4. Czym jeździsz na co dzień i dlaczego?
Tak, jak wspomniałem, liczy się funkcjonalność, a więc i wygoda. Kiedy jeżdżę samochodem z reguły pracuję lub odsypiam zarwane noce. Dlatego jeżdżę z kierowcą, na tylnej kanapie, gdzie mogę swobodnie prowadzić telekonferencje. Liczy się więc przestrzeń dla pasażerów, a ta doprowadziła mnie do wyboru BMW 7. Sam prowadzę tylko sportowe samochody, z których najbardziej lubię Nissana GTR. Jeżdżę nim jednak przede wszystkim będąc za granicą.
5. Czy masz na koncie jakieś punkty karne?
W tej chwili mam czyste konto, bo jak wspomniałem i okazji na ich łapanie jest niewiele. Moi kierowcy również ich nie łapią – to ludzie, którym na drodze można zaufać.
6. Co sądzisz o polskich kierowcach?
To jest bardzo długi temat. Widziałem ostatnio statystyki, z których wynikało, że wciąż bardzo duży odsetek wypadków, z tego co pamiętam około 70%, jest powodowana przez młodych kierowców, którzy są świeżo po zrobieniu prawa jazdy. Myślę, że brawura tych niedoświadczonych użytkowników ruchu i brak umiejętności to główny problem na polskich drogach. Jaki jest na to sposób? Trzeba podejść do problemu tak, jak do nauki języka obcego. Jeśli uczymy swoje dzieci języka od najmłodszych lat, aby w przyszłości bez problemów radziło sobie w świecie, to czemu uczymy je jeździć dopiero kiedy ma 18 lat? To za późno by wykształcić odpowiednie, dobre nawyki. Dlatego jak mantrę powtarzam moje hasło: „dzieci na quady”. Oczywiście pod okiem instruktorów oraz w odpowiednim terenie (np. na piasku). Tylko w ten sposób młodzi nabędą doświadczenia, które potem będzie procentować w ruchu drogowym. Zwłaszcza, że w tym przypadku stawką nie jest „dogadanie się z obcokrajowcem”, ale życie.
7. Który z motoryzacyjnych mitów jest Twoim ulubionym?
Odpowiem przewrotnie. Ten, że motocykl to współczesny koń. Moim zdaniem jest nim bowiem quad. To quad ma cztery koła, jak cztery nogi i zachowuje się, choćby w zakrętach jak swój żywy odpowiednik. Każdego roku spędzam setki godzin na tym pojeździe, a jednocześnie jestem zapalonym motocyklistą szosowym, więc wiem co mówię (uśmiech).
8. Najciekawsza anegdota z zawodów?
Na rajdowe anegdoty musielibyśmy poświecić osobną rozmowę, bo zwłaszcza na Dakarze, nie brakuje barwnych ludzi i równie barwnych historii. Nie potrafię w tej chwili wskazać tej najciekawszej, ale żeby nie pozostawić pytania bez odpowiedzi mogę przytoczyć sytuację z 2015 roku, kiedy z Ignacio Casale walczyliśmy wet za wet o pozycję lidera w rajdzie. Jadąc przez Atakamę, forsowałem potężną wydmę i kiedy byłem już niemal na jej szczycie, nagle „wyskoczyły” zza niej trzy pary nagich pośladków. Musiałem zahamować i przez to nie dotoczyłem się do przełamania. Zawróciłem i musiałem atakować podjazd z innej strony, tak by kibice mojego rywala znów mi nie przeszkodzili. Wtedy oczywiście byłem zdenerwowany, ale z perspektywy czasu, to była dość zabawna sytuacja.
9. Quad czy samochód?
Na co dzień samochód, a sportowo quad. W tym przypadku robię wyraźne rozgraniczenie.
10. Gdyby nie rajdy to…
Na pewno inny sport. Od dzieciństwa jeździłem na nartach, grałem w tenis ziemny i stołowy, pływałem na windsurfingu, a przez krótki czas trenowałem również kolarstwo oraz łyżwiarstwo figurowe. Zawsze więc miałem potrzebę ruchu fizycznego. Quad ma ten atut, że można na nim jeździć przy każdej pogodzie i w każdych warunkach.
10 pytań dla takiego mistrza to mało! Nagięliśmy reguły o jeszcze dwa ;)
Zdradzisz, jakie masz najbliższe plany związane z motorsportem?
Najbliższe plany to oczywiście Dakar, który startuje 2 stycznia z Asuncion w Paragwaju i zakończy się 14 w Buenos Aires. Celem jest wspólna walka o dobry wynik polskich quadowców – mój i Kamila Wiśniewskiego. Jeśli będzie szansa na zwycięstwo, będę walczył jak lew, ale w sytuacji podbramkowej, nie wykluczam również, że poświęcę swój czas na odcinku żeby pomóc Kamilowi i byśmy razem wjechali na podium kończące zmagania. A potem? Odpoczynek i walka o kolejny Puchar Świata FIM w cyklu, który startuje z początkiem kwietnia.
Co czujesz jadąc na quadzie? Czy to wrażenie można w ogóle do czegoś porównać?
Tak, jak wspominałem, quad to współczesny koń. Choć sam od zawsze odczuwam pewien lęk przed tymi zwierzętami, bo w przeciwieństwie do swej mechanicznej wersji są mniej przewidywalne, to myślę, że jadąc czuję to co czuli nasi przodkowie. Powiew wiatru na twarzy, poczucie, że mogę jechać gdzie mnie oczy poniosą, że mam szansę oglądać miejsca, które widziała zaledwie garstka ludzi na świecie. Można więc chyba śmiało powiedzieć, że na quadzie można poczuć wolność, ale potraktujmy to jako uproszczenia (uśmiech).
Także teraz nie zostaje Wam nic innego niż tylko trzymanie kciuków i śledzenie na bieżąco tego co wydarzy się w Paragwaju. Lajknijcie i #dobojuRafał!
Konrad Stopa
Fot. Rafał Sonik
Komentarze 2