Volkswagen Passat B5, choć mocno przewartościowany i mało ciekawy stylistycznie, nadal jest jednym z najczęściej sprowadzanych samochodów do Polski. Pod tą nudną i oklepaną skorupą może jednak kryć się coś znacznie ciekawszego, niż standardowe 1.9 TDI…
Nie jest żadną tajemnicą, że nie pałam specjalną miłością do Volkswagenów, choć – co może być dużym zaskoczeniem – uważam je za naprawdę dobre auta. Miałem kiedyś Golfa II i kompletnie się nie psuł, mogłem na nim zawsze polegać i był bardzo ekonomiczny. Jeździłem też chyba wszystkimi modelami Passatów i Golfów w większości wersji silnikowych i niby zawsze wszystko było ok. Prowadziły się pewnie, zapewniały wygodną podróż, a wykończeniem znacznie wykraczały poza średnią klasową. Tylko co z tego? Moim zdaniem to za mało, żeby kochając samochody zaakceptować tę niemiecką markę.
Nie wiem czy się ze mną zgodzicie czy też nie, ale w Volkswagenach najbardziej odpycha nie tyle wygląd i funeralna kolorystyka wnętrz, ale obraz potencjalnego właściciela tego niemieckiego auta. Bowiem w Polsce Volkswagen, w przeciwieństwie do całej reszty świata, kojarzony jest z luksusem, a że taki luksus można nabyć za niewielkie pieniądze, to mamy całą masę drobnych cwaniaczków, handlarzy w butach z dziurkami i innej maści pozbawionych gustu i polotu ludzi za kierownicą VW. Przepraszam, jeżeli uraziłem Wasze uczucia względem tych aut, tym bardziej, jeżeli nie należycie do żadnej z tych grup, a jeździcie np. Passatem, ale nic na to nie poradzę. Tak mam. Zresztą nie tylko ja.
Jednak od każdej reguły są jakieś wyjątki i nawet ja mam w stajni Volkswagena co najmniej kilka modeli, których kluczyki chętnie dzierżyłbym w dłoniach codziennie rano. Przykłady? VW Golf IV R32, VW Golf I, II i VII w wersjach GTI, poczciwe Scirocco II, Karman Ghia, nowy Beetle 2.0 TSI czy właśnie Passat B5 W8.
Dlaczego kombi klasy średniej miałoby być autem marzeń? Bo Passat w wersji W8 to tak naprawdę „no name” kopiący tyłki niejednemu sportowemu coupe. Choć wygląda jak taksówkarskie 1.9 na pompowtryskach, spod jego maski po każdym muśnięciu gazu wydobywają się piekielne dźwięki nielubiące oszczędnych kierowców. Zupełnie jak Mercedes W124 E420, którego 286 KM chętnie zamieni opony w rozgotowaną papkę, a pamiętajmy, że takie auto – w przeciwieństwie do 320 konnego E500 – praktycznie niczym nie różni się od zwykłego 200 D!!!. Zajmijmy się jednak „paskiem”.
Darmowe Sprawdzenie VIN
Sprawdź wypadkową przeszłość pojazdu
275 KM krzesanych przez 4-litrową jednostkę w układzie W, to jak na średniej klasy kombi aż nadmiar mocy. Auto z tym silnikiem nie tylko cudownie brzmi, ale w wersji z manualną skrzynią biegów przyspiesza do 100 km/h w jedynie 6,5 sekundy. Ze skrzynią automatyczną nie jest już aż tak szybkim ulicznym wojownikiem, ale 7,8 sekundy nadal nie wygląda źle. Prawda? Dodając do tego fakt, że Passat W8 produkowany był tylko przez 4 lata (2001-2005), a poza podwójnym układem wydechowym i małym znaczkiem „W8” nie różni się niczym od wersji 1.6 101 KM czy 1.9 TDI 101 KM, wart jest tych 18 600 zł, które trzeba przeznaczyć na 13-letni egzemplarz. Oczywiście eksploatacja nie będzie tania, ale chyba nie ma ciekawszej oferty dla miłośników jazdy zupełnie niepozornym autem z napędem AWD.
Link do ogłoszenia w pełni wyposażonego „paska”, który chętnie zawalczy na światłach z dużo bardziej zadziornym z wyglądu autem znajdziecie —-> tu. Tylko to drewniane wnętrze jakoś mi do sportu nie pasuje. A Wam?
agier
fot. otomoto.pl
pasek jest tak samo odjechany jak w124 4.2 ? proszę pana, daj pan spokój. Gadasz pan bzdury jak mało który. Cóż jak to ktoś napisał panu na fb, w sumie co może wiedzieć o motoryzacji posiadacz astry II…
Samochód fajny, niepozorny, ale przez swoje wyświechtanie trochę tandetny. Spod maski gra jednak piękna muzyka!