Gdy patrzymy na dzisiejszą gamę Mercedesa, z jego klasą A, B czy nawet Smartem, ciężko uwierzyć, że to właśnie ten model był kiedyś określany mianem „Baby Benz”…
W roku 1982 Mercedes nie próbował jednak zapełnić każdej niszy w segmentach rynku. Nie produkował SUV-a coupe, czterodrzwiowego coupe ani minivana. W salonach obok nobliwej Beczki czy legendarnej klasy S, stanęło nowocześnie wystylizowane, relatywnie nieduże auto. Dostało nazwę handlową 190, w odróżnieniu od większych braci, oznaczonych zazwyczaj od pojemności silnika.
Ten protoplasta późniejszej klasy C okazał się bardzo trwałym, wygodnym samochodem. Doczekał się także kilku legendarnych wersji sportowych, odmiany walczącej w serii DTM, a w późniejszym czasie stał się wdzięcznym obiektem do tuningu w niemieckim stylu.
Właśnie z dyskretnie przerobionym egzemplarzem mamy do czynienia w tym wypadku. Jest nieco obniżony, ma bardzo ładne felgi i przepiękny, elegancki lakier, dobrze współgrający z jasnym wnętrzem. Do tego obowiązkowe w starych Mercedesach malowanie dolnej części auta na kolor o ton ciemniejszy, co optycznie odleżało sylwetkę.
Pod maską benzynowy silnik 1.8 o mocy 122 KM, który zapewnia tej „sto dziewięćdziesiątce” wystarczające osiągi. Proste i funkcjonalne wnętrze jest zachowane w ładnym stanie, podobnie– jak twierdzi sprzedający – cały samochód. Nie jest tanio, ale to już prawdziwy klasyk… którym przy okazji można jeździć na co dzień. Stylowy w dodatku.
Mikołaj Adamczuk
fot. allegro.pl