Pamiętacie, o jakim aucie marzyliście w dzieciństwie? Moim marzeniem był taki właśnie Bentley.
Tak, to być może dość specyficzne marzenie jak na dziesięcioletniego chłopca. Powinienem marzyć o jaskrawym, żółtym Lamborghini albo czerwonym Ferrari. Zamiast tego, chciałem jeździć jak król. Bentleyem.
I wiecie co? Nadal chcę. A Bentley Arnage wciąż wygląda świetnie. Klasyczna, ciężka i bardzo dostojna sylwetka nie starzeje się nic a nic. Wręcz przeciwnie, z biegiem czasu nabiera jeszcze więcej szlachetności.
Arnage jest jednym z niewielu aut, które równie dobrze wyglądają pod posiadłością brytyjskiego lorda, co pod willą gwiazdy amerykańskiego rapu.
Również wnętrze zachwyca charakterem i materiałami, choć wysuwany ekranik wygląda tam nieco śmiesznie. Zwłaszcza dziś, gdy nie jest już szczytem nowoczesności.
Ale kto liczy na nowoczesność w Bentleyu? Osiągi? Wystarczające. Koszty utrzymania? Zapewne wysokie. Co prawda takie auto można kupić już w cenie nowego Passata, ale nie oszukujmy się – to nie jest samochód dla każdego. I o to w nim chodzi.
Mikołaj Adamczuk