Jako fan poprzedniej odsłony show, prowadzonej przez Clarksona, Maya i Hammonda, nie mogłem nie obejrzeć nowej edycji. Wszyscy fani Top Gear zadawali sobie jedno pytanie: „czy nowy program dorówna poprzedniemu?”.
Niestety, nie całkiem. A to dlatego, że wybrano złą drogę.
Nowy Top Gear zbyt mocno przypomina swego poprzednika. Pozostało takie samo (albo bardzo podobne) studio, zbliżone są ujęcia, gagi, pomysły na zadania, nawet dialogi. Zmieniła się tylko – albo aż – ekipa prowadzących.
Mamy więc radiowca Chrisa Evansa, znanego wcześniej ze względu na swoją pasję do kupowania bardzo drogich Ferrari. Mamy też Amerykanina Matta LeBlanc’a, który kiedyś grał w serialu „Przyjaciele”, a potem okazało się, że zna się też na autach.
Przed jednym i drugim bardzo trudne zadanie. Dorównanie poprzednikom i „udźwignięcie” jednego z najbardziej znanych programów w historii światowej telewizji. Nie jest łatwo i trochę współczuję im presji, z którą muszą się zmierzyć.
Evans nieco za mocno próbuje naśladować Clarksona. Powinien być bardziej naturalny w tym, co robi. Plus za przeprowadzenie wywiadu z gośćmi (tym razem było ich dwóch). Widać, że w tym czuje się mocny, procentuje tu doświadczenie radiowe. LeBlanc wydaje się bardziej naturalny, ale jego amerykańskie poczucie humoru nie do końca „gra” z klimatem Top Gear.
Najgorsze jest to, że między nowymi prowadzącymi nie widać chemii. Nie wydaje mi się, by po nagraniach mogli iść na piwo do pubu. A takie wrażenie miałem w przypadku Clarksona i reszty – i to procentowało na ekranie.
Wygląda na to, że BBC postanowiło w nowym Top Gear zmieniać możliwie mało, by udowodnić, że to w „stałych fragmentach gry” tkwi cały klimat tego show. Że nieistotni są prowadzący – ważne, by reszta została po staremu.
No cóż, widać wyraźnie, że nie do końca tak jest.
Nowego Top Gear nie ogląda się źle i gdybym urodził się wczoraj, byłbym zachwycony. Niestety, pamiętam stary Top Gear, więc moje oczekiwania względem obecnego były bardzo wysokie.
Czekam z niecierpliwością na występy reszty nowych prowadzących, zwłaszcza na Chrisa Harrisa. No i na The Grand Tour, czyli zapowiadany program „tamtej trójki”. Tak czy inaczej, będzie ciekawie.
A co Wy sądzicie o nowym Top Gear?
Mikołaj Adamczuk
fot. TopGear.com
Komentarze 1