W czerwcu zastanawiałem się dla kogo jest 122-konne Toledo w najbogatszej wersji Style, wyposażone standardowo w skrzynię DSG. Teraz pora zejść na ziemię, ale czy 66 tys. zł za budżetowy samochód to nadal nie za dużo?
W Polsce nowy samochód kupuje się niestety rozumem, a nie sercem. Cóż, trudno się dziwić – zarobki Polaków dalekie bowiem są od tych, którymi mogą pochwalić się Niemcy czy Francuzi, a jeździć przecież czymś trzeba. Większość racjonalnie myślących kierowców, szukając nowego samochodu rodzinnego, stawia więc na Skodę. Ci, którzy jednak nie lubią jazdy w kapeluszu, i choć z nazwy chcieliby mieć coś odrobinę bardziej ekspresyjnego, mogą udać się do salonu Seata.
Czeka tam na nich – oczywiście o ile nadal trzymamy się racjonalnych wyborów – Seat Toledo, brat bliźniak czeskiego, nudnego na wskroś i niezbyt atrakcyjnego Rapida. W odróżnieniu jednak od projektu smakoszy knedliczków, hiszpańskie Toledo z zewnątrz wygląda zdecydowanie bardziej elegancko – szczególnie w zestawieniu: ciemny lakier i aluminiowe 17-calowe felgi. Ale choć zmiany przedniej atrapy i reflektorów oraz tylnych świateł wyszły mu na dobre, tak w środku, w stosunku do bliźniaczej konstrukcji z Czech, nie zmieniło się nic. Wnętrze jest jednak bardzo wygodne, a w wersji Style wykonane dodatkowo z przyzwoitych materiałów w kremowo-czarnych barwach. Denerwują jedynie plastikowe boczki drzwi i regulowana tylko w pionie kierownica, ale biorąc pod uwagę charakter auta, można się do tego przyzwyczaić.
Tym razem z parku prasowego Seata wyjechałem Toledo z 1.2-litrowym silnikiem TSI o mocy 105 KM. W testowanej przeze mnie wcześniej wersji 1.4 TSI o mocy 122 KM z przymusowo domontowanym DSG Toledo jest za drogie, dlatego moim zdaniem słabsza jednostka stanowi o wiele bardziej racjonalny wybór. I nie myślę tak tylko z uwagi na niższą o przeszło 10 tysięcy cenę. Po przejechaniu kilkuset kilometrów słabszym Seatem pozbawionym automatycznej skrzyni dwusprzęgłowej przekonały mnie o tym względy praktyczne. Ubytku 17 KM praktycznie bowiem nie czuć – przyspieszenie od 0 do 100 km/h wynosi tylko kilka setnych sekundy więcej, auto zaskakuje elastycznością przy wyprzedzaniu, a manualna skrzynia 6-biegowa zmienia biegi bardzo precyzyjnie. W dodatku niższe spalanie, dające utrzymać się w mieście w okolicach 7,5 litra (przy dynamicznej jeździe Toledo spala ok. 2 litry więcej) oraz całkiem miły dla ucha dźwięk czterocylindrowego silnika, każą poważnie zastanowić się nad sensem dokładania pieniędzy do mocniejszej jednostki.
Podróżując Seatem Toledo bez trudu można odkryć, że auto zbudowane zostało z myślą o spokojnych, ceniących komfort kierowcach. Podtrzymuję więc słowa z poprzedniego testu, że Toledo bliżej jest do tapczanu, niż sportowego auta. Nastawy zawieszenia są bowiem miękkie, a każdy szybszy ruch kierownicą doprowadza do odczuwalnego przechyłu nadwozia. W dodatku układ kierowniczy jest za bardzo gumowaty i w zbyt wolnym tempie reaguje na polecenia kierowcy. Jazda z prędkościami nieprzekraczającymi 140 km/h jest jednak przyjemna, a i w zakrętach mniej wymagającym kierowcom możliwości Toledo wystarczą.
Nietypowe porównanie?
Nie lubię do testów podchodzić z kalkulatorem i zdroworozsądkowym nastawieniem, ale w przypadku tego samochodu inaczej chyba nie można. Postanowiłem więc przeciwstawić Seata Toledo 1.2 TSI 105 KM w wersji Style ulubionej przez handlowców i panów w kapeluszach Skodzie Octavii 1.2 TSI 105 KM w wersji Active. Dlaczego nie Rapidowi? Bo Rapid to toczka w toczkę to samo, co Toledo. I jeśli chodzi o Seata rozumiem sens powstania tego typu budżetowego auta, tak w przypadku Skody manewr wprowadzenia Rapida jest dla mnie nadal niezrozumiały. Porównanie być może więc nierówne, ale…
No właśnie. Nie do końca. Weźmy najpierw do ręki miarkę. Toledo ma 4482 cm długości, rozstaw osi wynoszący 2589 cm i bagażnik o potężnej pojemności 550 litrów. Te liczby w Octavii są tylko minimalnie większe, odpowiednio: 4659, 2686 i 590. W dodatku za 66 tysięcy otrzymujemy Seata w najbogatszej wersji wyposażeniowej, której do pełni szczęścia brakuje jedynie nawigacji, a Octavia w najuboższej wersji, choć o 2 tysiące zł tańsza, nie ma automatycznej klimatyzacji, ładnej tapicerki – wszystko szaro-bure, tempomatu, czy systemu doświetlania zakrętów.
Powiecie, że Octavia jest większa – owszem, ale tylko minimalnie. Ile w razy w roku te niecałe dwa centymetry długości i 40 litrów bagażnika więcej będzie Wam potrzebne? Powiecie, że Octavia lepiej się prowadzi. Zgoda, ale dopiero powyżej 140 konnej wersji, gdy z tyłu zamiast belki skrętnej znajdują się wahacze. Gdy dodam do tego fakt, że Seata można kupić z niewiele uboższym wyposażeniem w wersji Reference za 61 tysięcy zł, wybór uważam za rozstrzygnięty. I tak trzeba patrzeć na Seata Toledo, bo hiszpańskiego temperamentu niestety mu poskąpiono…
Adam Gieras
Wygląd: | [usr 5] |
Wnętrze: | [usr 6] |
Silnik: | [usr 7] |
Skrzynia: | [usr 8] |
Przyspieszenie: | [usr 8] |
Jazda: | [usr 6] |
Zawieszenie: | [usr 8] |
Komfort: | [usr 8] |
Wyposażenie: | [usr 7] |
Cena/jakość: | [usr 6] |
Ogółem: | [usr 6.9 text=”false” img=”06_red.png”] (69/100) |
Dane techniczne:
Silnik: 1197 cm3
Moc: 105 KM przy 5000 obr./min
Moment obrotowy: 175 Nm w przedziale 1550 – 4100 obr./min
Skrzynia biegów: manualna, 6-stopniowa
Liczba, układ cylindrów: 4, rzędowy
Wymiary (dł./szer./wys.): 4482/1706/1461 mm
Rozstaw osi: 2589 mm
Masa własna: 1175 kg
Średnia emisja CO2: 118 g/km
Osiągi:
0-100 km/h: 10,3 sekundy
Prędkość maksymalna: 195 km/h
Zużycie paliwa (test): miasto: 7,5; trasa: 5,9 l/100 km