Zastanawialiście się kiedyś nad tym czy dopłacać do nawigacji fabrycznej, która coraz częściej pojawia się na liście wyposażenia w naszych autach? Jeśli nie, to może dlatego, że jesteście zadowoleni z nawigującej aplikacji na smartfonie? A co jeśli powiem Wam, że nadal najlepsze są tradycyjne nawigacje GPS?
Jeśli liczycie na mój długi wywód i dojście do meritum po wielu schodach myśli pobocznych to zaskoczę Was. Odpowiem od razu. Moim zdaniem, o ile nawigacja do samochodu nie jest wyposażeniem standardowym lub nie dostaliście jej w jakiejś promocji typu klimatronik + czujniki parkowania + radio z usb + zimowe opony = nawigacja za 1 zł, to zdecydowanie nie warto do niej dopłacać tych kilku czy – o zgrozo – kilkunastu tysięcy złotych w salonie.
To po prostu nie jest tyle warte, tym bardziej, że urządzenia montowane w deskach rozdzielczych, nawet aut premium, wcale premium nie są. Gdy dojdzie do tego konieczność aktualizacji nawigacji raz na jakiś czas, a można to zrobić legalnie tylko w serwisie, to przy rachunku na nawet 1,5 tysiąca za wgranie nowych map chyba ciężko znaleźć, poza wygodą użytkowania (i też nie zawsze), jakieś plusy z takiego rozwiązania.
Pozostawanie przy nawigacjach będących aplikacjami w smartfonach również nie zawsze się sprawdzi. Kiedy np.? Za granicą, gdzie jeden megabajt ściągnięty na komórkę potrafi kosztować krocie (przynajmniej do czasu aż UE zrówna ceny między krajami) lub na mniej uczęszczanych drogach – te nawigacje nadal nie są aż tak dokładne.
Co więc pozostaje?
Tania, stabilna, ultra praktyczna, tradycyjna nawigacja GPS. Na przykłada taka, jak ta – Mio Spirit 5450 LM, którą miałem okazję niedawno testować.
Zacznę od ceny, trochę nietypowo. Kosztuje dokładnie 499 zł na stronie www.miosklep.pl.
Mało prawda? Tym bardziej, że przeglądając ceny zestawów fabrycznych, trudno o kwoty niższe niż minimum 3-5 tys. zł. I mówimy tu o markach, które sprzedają samochody przystępne cenowe.
Na co możemy liczyć za pięć stówek bez złotówki?
Na naprawdę dużo. Po pierwsze wykonanie – tym Mio zawsze do siebie przekonywało. Urządzenie wykonane jest z twardego, ale przyjemnego w dotyku, matowego plastiku i jest miłe dla oka. Widać, że jest markowe. Wyposażono je w slot na kartę microSD oraz port miniUSB. Mio Spirit 5450 LM ma ekran o przekątnej 4.3 cala i rozdzielczości 480 x 272.
Nawigacja, po zamontowaniu trzyma się pewnie szyby, a sam montaż jest dziecinnie prosty i zajmuje dosłownie chwilę. Dlatego chowanie i wyjmowanie lub przekładanie do innego samochodu nie sprawi nikomu kłopotu. Wielkość i czytelność nawigacji nie wzbudzają żadnych moich uwag, ale czułość na dotyk już tak – ta mogłaby być nieco poprawiona. O co chodzi? O ikonki, w które choć nie jest trudno trafić palcem, potrafią wyświetlać się w zupełnie innej kolejności niż byśmy sobie tego życzyli. Klikam tę po prawej, a wyświetla się ta bardziej po środku. To na pewno do poprawy. Plus jednak za to, że producent wyposażył urządzenie w zwykłe przyciski, którymi możemy wszystko obsłużyć. Z obsługą poradzi sobie więc każdy.
Poza jednym, krótko trwającym problem ze znalezieniem sygnału GPS (na warszawskich Kabatach) nie miałem żadnych problemów z pracą urządzenia. Dzięki nowoczesnemu procesorowi, taktującemu z częstotliwością 800 MHz nawigacja działa bardzo szybko – przeliczanie, nawet długich tras to dla niej żaden problem. Przekonuje też do siebie niezłym wyświetlaczem, który radzi sobie nawet z ostrym słońcem. Co ważne, urządzenie nie zostało wyposażone w żadne dodatkowe multimedia – ma być nawigacją i służy do nawigowania. Jak dla mnie super!
Co ciekawe, dzięki dużej mocy urządzenia, bez problemu możemy zaufać wskazówkom wyliczanym na podstawie danych TMC, czyli technologii pozwalającej na unikanie wszelkich utrudnień drogowych, jak korki, wypadki czy blokady dróg. Dane te gromadzone są za pośrednictwem fal FM, a nawigacja dość szybko reaguje na wszelkie zmiany. Raz, na trasie Wyszków-Warszawa wyprowadziła mnie dzięki temu z dużej opresji. Inaczej stałbym kilka godzin w oczekiwaniu na podjęcie działań przez służby (doszło do dość poważnego wypadku blokującego drogę).
Najważniejszym argumentem przemawiającym za zakupem Mio, choć nie brakuje też mniejszych, jest bezterminowa aktualizacja map. Nie trzeba już więc raz na jakiś czas kupować map on-line w sklepie za ciężkie pieniądze. Wystarczy wydać raz 499 zł i stać się właścicielem nowoczesnego, dobrze wykonanego urządzenia nawigującego prestiżowej marki, które będzie prowadziło swojego właściciela tylko po właściwych drogach. I tak przez długie lata.
Czy nadal myślicie o zakupie nawigacji fabrycznej? Ja na pewno nie!
Co otrzymujemy w pudełku?
Urządzenie nawigacyjne Mio Spirit 5450 LM
Ładowarkę samochodową
Ramię do mocowania
Dokumentację i instrukcję obsługi (quick start guide)
Płytę z oprogramowaniem MioMore Desktop 7.50
Parametry techniczne Hardware:
Processor typ: Mstar 800 MHz
Technologia TMC
Kolorowy ekran dotykowy: tak
Rozdzielczość: 480 x 272 px
Wymiary: 10.9cm (4.3″), 120 x 80 x 13 mm
Waga: 134 g
Parametry techniczne Software:
Bezterminowa aktualizacja map
Tekst do wypowiedzenia(TTS)
Asystent pasa ruchu
IQ Routes
Widok skrzyżowań w 3D
LearnMe Pro
Tryb pieszy
Planowanie podróży
W pobliżu
Znajdź mój samochód
Symulacja trasy w tunelu
Traktowanie procesora? Chyba chodziło o taktowanie. Czytelny interface w słońcu? To raczej zasługa ekranu z wysokim kontrastem i jasnością a nie interface-u.
Na koniec aż zacytuję bo nie wiem o co chodzi „Wyposażono je w slot na kartę SD oraz port miniUSB. Nie ma niestety wyjścia na miniUSB, ale nie będę marudził…” No to jest to miniUSB czy nie ma :D
Autor artykułu sponsorowanego chyba nie miał okazji przetestować w momencie pisania niniejszej kryptoreklamy… Nawigacja wbudowana w samochód ma kilka niepodważalnych zalet, których „zewnętrzna”, nawet ta najlepsza (co dopiero drugoligowe Mio) nigdy mieć nie będzie. Oraz kilka poważnych wad. Największą jest cena, (kosztuje więcej niż Tom Toma z dożywotnimi aktualizacjami i transferem danych na terenie całej UE) oraz brak wyboru. Albo to o oferuje producent albo nic.
PS. Najzabawniejsze, że człon nazwy portalu „pod prąd” to lepsza recenzja nawigacji Mio.
Dziękujemy za opinię. Test nie jest sponsorowany. To nasze subiektywne odczucie i uważamy, że lepiej mieć nawigację PND niż wbudowaną za kilka tysięcy. Owszem rozwiązanie to ma również wady, ale Mio naprawdę dało radę. Wspomniany Tom Tom jest trochę droższy, ale też niezły.