W świecie motoryzacji mówi się, że nowa Klasa C to „baby S Class”. Fakt – dużo w tym racji. Sam niedawno o mało nie pomyliłem flagowej limuzyny Mercedesa z tańszą klasą C. Takie podobieństwo nasunęło mi pomysł na niecodzienny test. A z pomocą przyszła mi pewna para…
Takie samochody, jak flagowy Mercedes klasy S mają swoje szczególne zadanie – ugościć pasażerów tylnej kanapy w jak najlepszy sposób. Czy klasa C radzi sobie również z takim zadaniem? Odpowiedzi na to pytanie udzielili mi specjalni pasażerowie tylnej części auta, czyli – młoda para. Mimo, że z tyłu brakuje osobnego pilota, klimatyzacji, czy bezprzewodowych słuchawek, Pan w smokingu oraz Pani w rozkloszowanej białej sukni zmieścili się spokojnie i podróżowali w tą ważną drogę bardzo komfortowo. Osobiście nadmienię, że z tyłu C Klasy miejsca jest sporo, ale człowiek dużo lepiej czuje się z przodu.
Dlaczego? Bo tutaj jest kierownica (skórzana i pewnie trzyma się w dłoniach), pedały (tylko dwa), a także dźwignia zmiany biegów, która rodem z amerykańskiego pickupa znajduje się za wieńcem kierownicy. Oprócz tego, kierowca ma do dyspozycji jeszcze myszkę-joystick do sterowania systemem multimedialnym, klimatyzacją, nawigacją itp. To wszystko wyświetlane jest na tablecie? Tak, większość określała niedotykowy wyświetlacz C Klasy, który chyba został doczepiony na siłę. Burzy on kompozycję bardzo udanego wnętrza, które jest eleganckie, ale też nowoczesne.
Co ciekawe, wnętrze to skrywało wiele niespodzianek. Między innymi schowek z buteleczką perfum, które mogą być rozpylane wraz z klimatyzacją, szyberdach otwierany w dwóch płaszczyznach, przeglądarkę internetową i bardzo wygodne fotele, które oczywiście elektrycznie można dostosować pod siebie.
Czy w takim razie Klasa C ma jakieś wady? Niestety jest nią zawiłość systemu obsługi auta. Mimo zastosowania zmyślnego joysticka, nie porusza się on jak zwykła komputerowa myszka. Poza tym, odnalezienie możliwości wyłączenia niektórych systemów bezpieczeństwa prowadzi do dłuższego postoju. A jest co wyłączyć – asystent pasa ruchu, ESP, monitorowanie znaków, mierzenie zmęczenia kierowcy. Minus należy się również za tempomat, który nie dość, że nie działał w pełnym zakresie to jeszcze nie był „aktywny”.
Darmowe Sprawdzenie VIN
Sprawdź wypadkową przeszłość pojazdu
Wracając jednak do skojarzeń z S-Klasą. Nasz egzemplarz polakierowany na biało oraz z 18-calowymi felgami i pakietem wizualnym AMG prezentował się równie gustownie, co starszy brat. Oczywiście Mercedes nie wyglądał lepiej niż Para Młoda, ale niewiele mu brakowało. Osobiście auto najbardziej podobało mi się z przodu, gdzie wielki grill z gwiazdą na masce wskazywał na agresywność i charakterność auta. Nowa Klasa C ma jednak dziwne proporcje i jak auta z USA ma wielką maskę i krótki kufer, który z profilu wygląda lekko komicznie. Zabieg ten jednak spowodował, że auto nie ma aż 5 metrów. Z tyłu natomiast oprócz dyfuzora z 2 końcówkami rur wydechowych zobaczymy oznaczenie C200.
Pod maską schowana była bowiem turbodoładowana dwulitrowa jednostka benzynowa o mocy 184 KM. Niby niedużo, ale w połączeniu z idealnym automatem siedmiostopniowym Mercedes był niezłym sportowcem. O tym może świadczyć choćby 7,3 sekundy do setki oraz 235 km/h prędkości maksymalnej. Dużą zasługą takich osiągów jest wielotrybowość samochodu. Do wyboru mamy 5 opcji od najspokojniejszego „Eko”, do zrywnego „Sport +”. Zmieniają one najważniejsze podzespoły auta, aczkolwiek bez zawieszenia. Dzięki jednemu przyciskowi mamy więc wpływ na silnik, układ kierowniczy oraz reakcję na gaz i hamulec.
Wożeniu młodej pary służył tryb Comfort, który powoduje, że C-klasą podróżuje się jak starszym bardziej luksusowym bratem. Gdy jednak auto pozostawało puste, osobiście używałem trybu sportowego, w który baby-S potrafiło zarzucić tyłem oraz wydać fenomenalny dźwięk (zarówno silnik, jak i wydech). Dlatego też żywiołem Mercedesa są kręte, górskie drogi. Jednakże Mercedes ten na autostradzie oraz w mieście też sobie spokojnie poradzi. Ot taki uniwersalny samochód.
Niestety na ziemię sprowadziły mnie koszty. Benzynowy silnik jest ekonomiczny, jeśli traktuje się go umiejętnie. Wynik 7 litrów na 100 kilometrów jest do osiągnięcia, aczkolwiek chwila frajdy może kosztować podwojenie tego wyniku, a to jak na auto średniej wielkości to przesada. Pozostaje jeszcze cena zakupu. Tutaj widełki mogą być jeszcze większe niż w przypadku spalania. Nasz egzemplarz kosztował dokładnie 220 tysięcy złotych, choć najtańsze egzemplarze C Klasy w salonie to wydatek 125 000 zł.
Pieniądze to jednak nie wszystko. Zarówno ja, jak i nowożeńcy z samochodu byli bardzo zadowoleni. Ich zaskoczył szykowny wygląd auta, mnie to jak jeździ. Wszystkim rozważającym zakup mówię stanowcze „tak” i już rozmyślam nad tym, którą nerkę sprzedać by mieć własny egzemplarz…
Konrad Stopa
Wygląd: | [usr 10] |
Wnętrze: | [usr 10] |
Silnik: | [usr 10] |
Skrzynia: | [usr 9] |
Przyspieszenie: | [usr 7] |
Jazda: | [usr 8] |
Zawieszenie: | [usr 8] |
Komfort: | [usr 8] |
Wyposażenie: | [usr 10] |
Cena/jakość: | [usr 7] |
Ogółem: | [usr 8.7 text=”false” img=”06_red.png”] (87/100) |
Dane techniczne:
Silnik benzynowy: turbo, R4, 16v
Pojemność: 1991 ccm
Moc: 184 KM (135 kW) przy 5500 obr/min
Max moment obr.:300 Nm przy 1200-4000 obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna, 7-biegowa
Napęd: na tylne koła
Długość x szerokość x wysokość: 4686 x 1810 x 1442 mm
Rozstaw osi: 2840 mm
Masa własna: 1465 kg
Ładowność: 565 kg
Bagażnik: 480 l
Zbiornik paliwa: 41 l
Koła: 225/45 R18
Przyśpieszenie 0-100 km/h: 7.3 s
Prędkość maksymalna: 235 km/h
Cena od: 125 tys. zł
okropne zdjęcia.
Ja powiedziałabym wręcz przeciwnie <3
lewa nerke haha