Litera S postawiona obok nazwy flagowego Lamborghini oznacza jeszcze więcej mocy, adrenaliny i obłędu.
Inaczej mówiąc, Aventador doczekał się liftingu po 6 latach rynkowego bytu. Symbol LP740-4 sugeruje moc zwiększoną o 40 KM, zatem zaledwie 10 mniej niż hardkorowe SV. Nowy model czerpie garściami rozwiązania aerodynamiczne z SV m.in. przedni zderzak i tylny dyfuzor udoskonalone pod kątem poprawy docisku i dopływu chłodnego powietrza do hamulców. Po zmianach z przodu Aventador dociskany jest 140% mocniej, a z tyłu 50% mocniej niż poprzednik, a za wrażenia akustyczne odpowiada lżejszy układ wydechowy z trzema końcówkami we wspólnej obudowie.
To, czego nie widać także zostało dopracowane. Oprócz nowych koników zainstalowano tu system czterech skrętnych kół, co wiązało się ze zmianą charakterystyki tylnego zawieszenia. Dzięki temu auto jest zwrotniejsze i stabilniejsze. Pirelli opracowało na specjalne zamówienie nowe opony P Zero, żeby pozostałe zmiany nie zostały zneutralizowane przez nieodpowiednie ogumienie. W środku stosunkowo najmniej nowości, ale elektronika starzeje się najszybciej, więc nabywcy odnajdą w Aventadorze S trochę więcej bajerów i bardziej nowoczesną grafikę. Nowością jest także nowy tryb jazdy Ego, gdzie kierowca dopasowuje poszczególne parametry idealnie pod swój gust.
Aventador S wejdzie na rynek w przyszłym roku, a będzie kosztował 281 555 Euro bez podatków. Jedno wiemy na pewno: największy z byków jest wciąż potężny i przez kilka najbliższych lat powinien się utrzymać w światowej czołówce.
Bartłomiej Puchała
fot. Lamborghini