Odebrałem do testu Fiata Tipo, a że dawno już nie było na rynku auta, które równie mocno by mnie zainteresowało, to postanowiłem podzielić się z Wami moimi pierwszymi, świeżymi spostrzeżeniami.
Na test Tipo trzeba długo czekać, tym bardziej jak się jest redakcją niepokorną, która nie pieje z wrażenia na widok każdego produktu pod szyldem Fiata. Ale ten jest wyjątkowy i warty zapiania. Moim zdaniem od czasów wprowadzenia na rynek Daewoo Nexii nie było na polskim rynku równie spektakularnego modelu, na który czekałyby całe rzesze kierowców. Kilka tysięcy osób zamówiło bowiem Tipo w ciemno, bez jazdy próbnej – zupełnie jak mój ojciec w 1995 roku wspomniane Daewoo. Tyle, że on nie był z tego wyboru zadowolony, ale to inna historia.
Mimo to, kiedy 21 lat temu w naszej rodzinie pojawiła się Nexia, ojciec nie mógł odgonić się od ludzi wypytujących go jak to auto się spisuje – gdziekolwiek by nie pojechał wzbudzał sensację większą niż Ferrari Testarossa. Testowanym Fiatem przejechało się już 3 moich sąsiadów, a na każdym kroku w mieście jestem zalewany pytaniami czy jest fajny. Mam też nieodparte wrażenie, że na światłach niektórzy kierowcy patrzą się na mnie z zazdrością. Rozumiecie już analogię.
Jeśli tak, to skojarzenia Nexią odstawcie już na bok.
Tipo nie jest aż tak budżetowe, jak mogłoby się wydawać – sam jestem zdziwiony. O jego walorach jezdnych, spalaniu, mocy silnika i ogólnych wrażeniach z jazdy opowiem w teście. Dzisiaj skupię się na wnętrzu auta.
Zacznijmy od deski rozdzielczej. Wersja, z którą mam do czynienia to najdroższa Lounge. Tipo ma więc automatyczną klimatyzację (jednostrefową), dotykowy ekran, przyjemniejszą w dotyku kierownicę – to chyba nie skóra, ale to nie przeszkadza, wyjście AUX i USB. Dodatkowo prezentowany egzemplarz doposażono w kamerę cofania oraz nawigację.
O gustach się nie dyskutuje, ale moim zdaniem wygląd tablicy przyrządów jest miły dla oka.
Materiały miejscami uginają się pod naciskiem palca, a tam, gdzie się nie uginają są miłe w dotyku i nie pachną gumą – wszystko też dobrze spasowano.
Pod kolumną kierowniczą, sterowaną w dwóch płaszczyznach, takie oto rozwiązanie – ułatwia dostęp mechanikowi, ale wskazuje na niepotrzebne oszczędności.
Przycisk „City” uaktywnia mocniejsze wspomaganie. Umieszczono go na srebrnym pasku, który przechodzi przez środek deski rozdzielczej. Niestety plastik na tym elemencie jest twardy i pociągnięto go cienką warstwą lakieru. Łatwo o zarysowania. Obok przycisku „City” umieszczono przycisk otwierania klapy – po jego naciśnięciu odskakuje ona na sprężynach do pełnego otwarcia (tanie i skutecznie rozwiązanie).
Klapę można też otworzyć zdalnie przyciskiem na kluczyku.
Bagażnik jest ustawny, wystarczająco duży, a zawiasy, chociaż wnikają do środka, zostały maksymalnie przesunięte na boki, dzięki czemu nie przeszkadzają w bezproblemowym rozłożeniu bagażu. Jak to w sedanach dość wysoki jest próg załadunku, ale na to wiele nie da się poradzić. Minus za brak rączki na klapie – żeby zamknąć bagażnik trzeba się pobrudzić.
Na czymś oszczędzić trzeba…
Za to mamy np. pełnowymiarowe koło zapasowe.
Z tyłu miejsca bardzo dużo. Na zdjęciu fotel kierowcy ustawiony pod wzrost 175 cm, pasażer może mieć spokojnie 190 cm. Problem będzie tylko ze zmieszczeniem się trzech dorosłych osób, ale dwójka dorosłych i dziecko usiądą spokojnie i wygodnie.
Jeśli mowa o dzieciach to będą podróżowały bezpiecznie.
Dla pasażerów z tyłu takie oto udogodnienie; podłokietnik z wbudowanym cupholderem lub jak puryści językowi wolą – uchwytem na kubki.
Z przodu też mamy podłokietnik, niestety tylko w wersji Lounge. Wykonano go z ceraty, ale przyjemnej w dotyku.
Fotele nie tylko wyglądają na wygodne. Rzeczywiście takie są. I dobrze trzymają ciało w zakrętach. Niestety nie wiem czy w podstawie otrzymamy podobne. Ale się dowiem!
W prezentowanej wersji elektrycznie sterowany odcinek lędźwiowy.
Lewarek skrzyni biegów – sześciobiegowej (ale o jej działaniu w teście) – duży, okrągły, nieźle leży w rękach.
Można odczepić skóropodobny materiał opinający lewarek i np. wymienić go na inny. Pytanie tylko po co…
Gniazdo 12V, porty USB oraz AUX. Tak powinno być w nowoczesnym aucie.
Zespół zegarów bardzo czytelny, a między obrotomierzem a prędkościomierzem umieszczono komputer pokładowy – bardzo intuicyjnie obsługiwany. Minus za jasne podświetlenie, ale na szczęście można regulować jego natężenie.
Ekran multimediów jest dotykowy, a po włączeniu wstecznego wyświetla się kolorowy obraz tego, co za samochodem. Mimo to uważam, że w budżetowym aucie do nawigacji i kamery cofania nie warto dopłacać…
Jedną z największych zalet Fiata Tipo jest jego uroda, ale o tym, prowadzeniu i innych wnioskach, które przyjdą mi do głowy przeczytacie niebawem.
Adam Gieras
Nie warto dopłacać do kamery cofania i nawigacji……? Dlaczego ? Proszę podać jeden kąkretny powód. Kamera poprawia znakomicie bezpieczenstwo przy wykonywaniu manewru cofania a nawigacja ……Lepiej przyczepiać uchwyt do szyby i podłanczać kabelek zasilania do niej i gniazda zapalniczki ? Naprawdę dziwne stwierdzenie że nie warto dopłacać kasy do czegoś co poprawia bezpieczenstwo i ułatwia życie.