Już za miesiąc światło dzienne ujrzy najnowsze Ferrari California T inspirowane modelem F12 Berlinetta. Literka T w nazwie pochodzi od turbodoładowanej jednostki V8 wyjętej spod maski Maserati Quattroporte.
Nowa California cechuje się znacznie przeprojektowanym przodem — zauważalne są przede wszystkim nowe reflektory, znacznie szerszy grill, głębsze przetłoczenia z boków wraz z bardziej uwydatnionymi nadkolami, a także odmieniony kształt maski. Natomiast z tyłu zobaczymy nowy kształt dyfuzora oraz 4 końcówki układu wydechowego, które zostały rozmieszczone parami pionowo niż jedna pod drugą, jak w poprzednim modelu. Taki sam pozostał jednak ogólny zarys samochodu, które wciąż jest 2-miejscowym, przedniosilnikowym kabrioletem z twardym, składanym dachem.
Ze względu na nową jednostkę napędową, kierowca nowego Ferrari dostanie dużo więcej mocy do swojej dyspozycji: doładowane V8 z Maserati generuje bowiem aż 552 KM (w porównaniu do poprzednich 460) i dysponuje aż 755 Nm momentu obrotowego przy 7,500 obr./min. Takie parametry pozwolą na rozpędzenie kabrioletu do setki w czasie nieprzekraczającym 3,6 s. i spowodują, że prędkościomierz zatrzyma się dopiero na 315 km/h.
Auto zostanie wyposażone w magnetyczne zawieszenie, pozwalające na dostosowanie siły tłumienia nierówności drogowych do sposobu jazdy, a jego zatrzymaniem zajmą się wentylowane tarcze węglowo-ceramiczne.
Cena? To wiedzą tylko w Maranello. Jednak najciekawszy w tym wszystkim jest powrót do „uturbionych” silników. W końcu ostatni raz taki zabieg zastosowano w modelach 208 GTS z 1982 i F40 z 1987 roku.