Nigdy przed tym testem nawet nie siedziałem w Mercedesie CLA, choć zawsze, gdy go zobaczyłem na mieście jego wygląd budził we mnie skrajne emocje – agresywny wizualnie, zadziorny coupe-sedan z gwiazdą na masce i napędem na przednią oś. Ciężko mi określić, czy ten samochód jest ładny, czy brzydki. Naprawdę nie wiem. Z jednej strony niesztampowa linia, w połączeniu z pakietem stylizacyjnym, robią dobrą robotę, z drugiej zaś, tył opada jakoś tak nieproporcjonalnie i cały samochód nabiera lekko „ociężałych” kształtów. Dawno żaden samochód nie przemycał tak różnych odczuć. I dobrze.
Ciemnoszary, metaliczny kolor, do tego duże, lakierowane na czarno felgi, również czarny, panoramiczny dach – wszystko to nadaje charakteru niedużemu CLA. Zdecydowanie wygląda on „szybciej” niż jeździ. Klimat ten potęgują wyprofilowane fotele i cała otoczka wnętrza. Czy stojąc obok, czy siedząc w środku, czujemy się trochę jakby to był SLS za milion złotych, a nie pięć razy tańsze CLA (w tej konfiguracji). Przechodnie, czy inni kierowcy, również zwracają uwagę na ten samochód. Trzeba mu przyznać, że przyciąga wzrok i budzi zainteresowanie. Jak już wcześniej napisałem – nie umiem określić, czy ten samochód mnie się podoba. Po prostu nie wiem. Na pewno jest ciekawy, inny. Ale czy ładny? Pozostawiam to Wam.
Przejdźmy jeszcze na chwilę do wnętrza. Tu panuje klimat typowo sportowy. Obszerne, mocno profilowane fotele – z przodu i z tyłu – ozdobione żółtymi pasami, do tego srebrno, czarne elementy wnętrza, wzbogacone obszyciem ze skóry – wszystko to tworzy aurę wyjątkowości tego samochodu. To na pewno udało się Mercedesowi. Ciekawe na pewno są również akcenty świetlne. Niewielka przestrzeń na fotelach – za szyją kierowcy – podświetlona jest lekkim, żółtym światłem. Po otwarciu drzwi, na progach rzuca się w oczy świecący takim samym światłem, napis „Mercedes-Benz”. Widać, że poprzez takie elementy, Mercedes chciał stworzyć wrażenie dbającego o najdrobniejsze szczegóły i miłe detale. Dobra droga. Ludzie lubią takie dodatki. W tym miejscu muszę umieścić swój wywód na temat umiejscowienia panelu nawigacji i sterowania radiem, na przestrzeni lat. Kiedyś, powiedzmy od lat 90-tych, kiedy to fabryczne nawigacje zaczynały wchodzić do samochodów, ich miejsce było na środku konsoli centralnej, nieco ponad linią dźwigni zmiany biegów, a pod linią nawiewów centralnych. Tak było w S-klasie W220 czy kultowej „siódemce” E38. I takiego właśnie rozwiązania byłem i jestem fanem. To jest po prostu dobre miejsce na ekran. Tam wygląda estetycznie, nie wybija się i to tam po prostu pasuje. Niestety później nastała moda na umieszczanie ekranu wyżej, pod specjalnym „daszkiem”. Tak mieli już następcy przytaczanych wcześniej modeli, czyli S-klasa W221 i „siódemka” E65. Miejsce na pewno lepsze ze względu na czas oderwania wzroku od drogi, jednak – według mnie – mniej naturalne, mniej estetyczne. Po prostu nie lubię tego rozwiązania. Teraz, Mercedes wprowadził kolejne udziwnienie sposobu położenia ekranu. Jest on jeszcze wyżej niż pod dotychczasowym „daszkiem” i owego właśnie „daszka” pozbawiony. Wygląda trochę jak doczepiona nawigacja nie fabryczna. Takie rozwiązanie w ogóle mi nie odpowiada. Wygląda to po prostu brzydko. Teraz, jak już napisałem cały ten wywód na temat miejsca na ekran w samochodzie, zastanawiam się, czy tylko ja zwracam uwagę na takie rzeczy i czy rzeczywiście powinienem w ogóle o tym pisać. Ale niech będzie. Mój dział, moje przemyślenia. A co!
Żeby nie było – wnętrze CLA bardzo mi odpowiada i na pewno jest jednym z bardziej interesujących obecnie na rynku. Zdecydowanie ma swój klimat i umie przyciągnąć. Dodatkowym atutem dla wielu klientów, z pewnością będzie na prawdę bardzo duży bagażnik, który oferuje CLA, dzięki dolepionej do A-klasy „pupie”.
Przejdźmy do jazdy. W przeciwieństwie do większości modeli z gwiazdą na masce, CLA ma napęd na przednią oś. Rozumiem, że jest to tak na prawdę wariacja na temat klasy A, więc powiedzmy, że można mu to wybaczyć, przez przyzwyczajenie do obecności mniejszej siostry. Prowadzenie CLA jest jednak bardzo dobre. Samochód nie obdarza nas przechyłami nadwozia, a zakręty pokonuje bardzo pewnie i bez zarzutu. Kierownica bardzo dobrze leży w dłoni i bardzo dobrze przekazuje to, co dzieje się z samochodem, a także wszelkie informacje o kontakcie kół z ulicą. Skrzynia biegów pracuje nieco inaczej niż w dotychczasowych modelach Mercedesa, którymi jeździłem. Tryb Comfort jest bardziej neutralny niż był, a tryb sport jest bardziej toporny niż był. To znaczy, że po prostu lepiej reaguje przy na prawdę sportowej jeździe, a nieco mniej nadaje się do codziennego użytkowania. A dotychczas w Mercedesach to „Sport” nadawał się idealnie do jeżdżenia na co dzień. Choć silnik dość głośno pracuje na wysokich obrotach, to jeździ całkiem dynamicznie. 156 koni mechanicznych dzielnie pcha niewielkie CLA do przodu. Nawet lepiej niż się spodziewałem. Myślę, że deklarowane przez producenta przyspieszenie 8,5 sek. do 100 km/h może być realne.
Silnik w CLA 200, to nie (jak można się zasugerować) dwulitrowy benzyniak bez doładowania. Owszem, serce tego modelu napędzane jest benzyną, jednak w rzeczywistości jest to jednostka o pojemności 1.6, wspomagana turbosprężarką. Nie kompresorem (!). Chcąc zajrzeć pod maskę testowanego modelu natknąłem się na coś, co bardzo mnie zaskoczyło. Otwieram maskę i…. nie zatrzymuje się uniesiona do góry. Coś się popsuło? Nie! Tam nie ma teleskopowych podpórek. Żeby maska trzymała się w górze trzeba – niczym w Polonezie – włożyć patyczek w dziurkę. Niby nic takiego, ale w aucie za 200 tysięcy zł i z gwiazdą na masce, to trochę nie wypada. Nawet Peugeot 106 z 1996 roku, który jeszcze do niedawna dzielnie służył mi do treningów KJS-owych, miał „teleskopy” pod maską…
Jak zwykle, tak też Mercedesem CLA, jeździłem głównie po zakorkowanej Warszawie i w sposób bardzo dynamiczny. Mile zaskoczyło mnie jednak spalanie niedużego Niemca. Średni poziom, jaki zanotowałem przez cały test, był w okolicach 10-ciu litrów na 100 km. To naprawdę świetny rezultat, który oznacza, że gdyby ten samochód podarować kobiecie o spokojnym usposobieniu, wynik na poziomie 7-8 litrów jest bardzo realny, nawet w bardzo trudnej do jazdy „o kropelce”, stolicy.
Nie wiem jak podsumować w kilku słowach CLA. Na początku, zanim go bliżej poznałem, budził skrajne emocje. Po teście nadal tak jest. Ale może to jest właśnie jego fenomen? Bardzo możliwe, że tak. Bo lubimy wszystko, co charakterystyczne. A ten samochód na pewno taki jest. Jest trochę epatujący swoim „flash-lookiem”, ale w dzisiejszych czasach to chyba dobrze. Tym bardziej, że model ten jest adresowany do ludzi młodych i przebojowych. Pamiętając, że jego cena w wersji podstawowej, to niewiele ponad 100 tys. zł, staje się ciekawą i wartą rozważenia propozycją na rynku niedużych aut premium.
Artur Ostaszewski
[table id=10 /]
W czerwcu 2015 kupiłem w salonie nowego Mercedes CLA 250 4MATIC, 211 KM (automat), „AMG line”, obniżone zawieszenie, koła 225/40/ R18, opony Contisportcontact Y XL.
Pierwsza moja dłuższa trasa tym autem Sassnitz – Warszawa, przez Niemcy E251, E28 potem A2 do Wawy.
Pierwszy raz w życiu miałem do czynienia z taką wrażliwością na wiatr.
Na ww autostradach, szczególnie na terenie Niemiec i A2 jeszcze przy dobrej pogodzie i suchej nawierzchni, trzeba było trzymać mocno kierownicę na łukach. Na prostej odważyłem się
rozpędzić do 170 przez moment, ale na łukach, nawet delikatnych auto wydawało się
niestabilne i trzeba było zwalniać do np. 130. Było to przy dobrej pogodzie,
sucho, ok. 20 stopni, fakt wiało, ale żaden huragan czy tornado, zwyczajny
wiatr jak na otwartym terenie, dobra autostradowa nawierzchnia.
Prawdziwy problem zaczął się gdy trochę popadało. Wówczas wrażliwość na wiatr rosła, i tylko na prostej odważyłem się jechać do 140 Km/h! Jechałem z jednym pasażerem plus bagaż ze 100 kg. Czyżby auto za mało dociążone?
Droga powrotna, tą samą trasą,15 październik… Pochmurno, ok 7 stopni, padało i tu zaczął się istny horror.
Nie odważałem się wyprzedać po zewnętrznej krawędzi łuku na autostradzie z prędkością ponad 130 km/h, robiłem to jak była okazja „po wewnętrznej”, żeby nie wyrzuciło mnie z drogi.
Przy mijaniu każdego TIRa z ponad 130 km/h odczuwało się podmuch, który nieznacznie ale nieprzyjemnie destabilizował tor jazdy, trzeba było mocno trzymać kierownicę, to przy lekko mokrej nawierzchni na autostradzie.
Jeszcze wspomnę, że po mieście, między ekranami dźwiękowymi i w
lesie nie ma żadnego problemu, choć … mam wrażenie, że kierownica nie
usztywnia się adekwatnie przy większych prędkościach i auto nie daje poczucia
bezpieczeństwa jak moje poprzednie Audi A3 1.8T (rocznik 2001) na znacznie
węższych oponach.
Jazda próbna tym modelem zrobiła na mnie pozytywne wrażenie ale wtedy nie testowałem podczas wiatru i na otwartym terenie.
Takiego zjawiska jak opisuję nie czułem nigdy w moich poprzednich autach, tzn: w Audi A3 1,8T rocznik 2001, Corolli rocznik 1999, czy nawet Fordzie Escorcie 1991!
Ba, nawet nie wiedziałem co to jest podmuch wiatru, a jeździłem nimi wiele lat w różnych warunkach.
Co mnie jeszcze „dobiło” to, to, że podczas ww opisanych tras moim CLA 250 4MATIC, 211 KM, kiedy ja bałem się jechać ponad 140 Km/h na prostej po autostradzie – mijały mnie Skody Fabie, Fordy Fiesta, różne wany, o znacznie słabszej mocy, węższych kołach i na wysokim zawieszeniu! I miałem wrażenie, że naprawdę szybko zbliżały się do mnie a potem oddalały na lewym pasie.
Reasumując, to mój pierwszy w życiu kontakt z Mercedesem jako kierowcy. Nie wiem czy problem dotyczy całego modelu CLA ale przynajmniej mój egzemplarz jest ekstremalnie wrażliwy na podmuchy wiatru. Wówczas tył zaczyna „pływać”, tracę wrażenie
stabilności, na łukach trzeba mocno zwalniać bo zsuwa się na zewnętrzny pas.
Mam jeszcze wrażenie, że kierownica nie usztywnia się adekwatnie przy większych prędkościach…to może być subiektywne, ale nigdy nie miałem tak we wcześniejszych autach.
—————-
P.S.
Może ktoś z redaktorów, znawców testujących auta weźmie i przyjedzie się po autostradzie, na zupełnie otwartym terenie, przy wiejącym wietrze (na własne ryzyko przy choćby nieco mokrej nawierzchni) i wówczas opisze swoje „wrażenia”?