Napęd Quattro wpisał się na stałe w historię motoryzacji za sprawą niesamowitego sukcesu już na samym początku, w dniu swojego debiutu. Miało to miejsce podczas Algarve Rally w roku 1980, kiedy to testowy egzemplarz Audi z napędem na obie osie bez problemu, bo z przewagą prawie pół minuty, objechał pierwszą załogę rajdu.
Dało to początek nie tylko wyśmienitej rywalizacji w szaleńczej grupie B, ale również początek napędowi na cztery koła stosowanemu przez Audi do tej pory w ponad 160 konstrukcjach.
Oczywiście w zależności od tego z jakim ułożeniem silnika mamy do czynienia, pod nazwą Quattro kryje się system oparty na Haldexie, sprzęgle wiskotycznym czy wreszcie na dodatkowym mechanizmie różnicowym rozdzielającym moment obrotowy między poszczególne koła.
Głównym celem jest efektywne przenoszenie napędu niezależnie od warunków panujących na drodze. Mieliśmy okazję to sprawdzić podczas jednodniowego spotkania z wieloma modelami podczas imprezy Audi Quattro Experience. Jak nie trudno się domyśleć, głównym założeniem było wypróbowanie zachwalanego przez Audi napędu Quattro.
Pod naszą lupę trafiło kilka ciekawych modeli, od kompaktowego A3 E-Tron (notabene bez napędu na obie osie) aż po S8 ciskające naszymi głowami w tył każdorazowo przy mocniejszym dodaniu gazu. W tym aucie jednak nie do końca o to w tym chodziło. Głównym celem 4.0 TFSI generującego 520 KM i 650 Nm jest zapewnienie niezależnie od warunków drogowych wystarczającej mocy do bezpiecznego połykania kolejnych kilometrów przy charakterystycznym, ale dyskretnym pomruku V8 spod maski. Jednak tylko przy użyciu napędu na cztery koła ma sens i bez problemu potężny motor jest w stanie rozpędzić blisko 2 tonową S8 do pierwszej setki dość sprawnie, bo tylko w 4.1 s, przy czym kompletnie nie ma mowy o zerwaniu przyczepności.
Podobnie było w przypadku modelu SQ5, A6 Allroad czy wreszcie przy zgoła odmiennym TTS. Tam napęd Quattro pozwala zostawić w tyle 99% hothatchy spod świateł. Mimo usilnych prób przy akompaniamencie strzałów z wydechu obecnych podczas kolejnych zmian biegów, nie udało się nam wytrącić TTS z równowagi. Przy tego typu jeździe większość momentu obrotowego trafia na tylną oś i w zależności od zapotrzebowania dynamicznie rozdzielany jest między poszczególne koła.
Na koniec hybrydowa odmiana A3 z napędem „jedynie” na przednią oś idealnie kontrastowała z wcześniej objeżdżanymi modelami. Tutaj przy odrobinie fantazji E-Tron potrafił zerwać przyczepność ruszając ze świateł, a w szybciej pokonywanych zakrętach kontrola trakcji miała dużo więcej do roboty nawet niż w przypadku TTS.
Po całym dniu spędzonym z kilkoma przeróżnymi modelami, bo od małego sportowego coupe, przez SUVa aż do wielkiej limuzyny, nadszedł czas na małe podsumowanie. Niezależnie od tego z jakiej wielkości, wagą czy w końcu mocą mamy do czynienia, najbardziej efektywnie moc na koła przeniesie napęd na obie osie gwarantując przy tym morze przyczepności i bezpieczeństwa…
A ja wracam z czystym sumieniem do poszukiwań wolniejszego, ale za to bardziej angażującego – najlepszego z hothatchy.
Krzysztof Kunzek
Fot: Jakub Głąb